wtorek, 13 października 2015

Rozdział 12

Tydzień zleciał bardzo szybko. W szkole nudy. W domu nadal unikałam Kuby, za to zaczęłam dogadywać się z Marco. Już mnie tak nie denerwuje, jest z niego całkiem spoko facet. Zdałam sobie sprawę z tego, że wkurzał mnie tak bardzo tylko dlatego, że jest kumplem mojego brata. Wiem jestem głupia i uprzedzona. Nadal trzymam go na dystans, ale już nie tak bardzo. Tydzień leciał bardzo szybko. W sobotę jest mecz Borussii, co bardzo mi pomoże w wymknięciu się na imprezę. Już mam plan. Powiem Agacie, że nie mogę na niego iść, a ona pójdzie, nikt mnie nie będzie pilnować, więc spokojnie pójdę na imprezę. Jeśli Borussia wygra to będą chcieli to uczcić i nawet nie zorientują się, że mnie nie było w domu. Idealny plan prawda?
Nadeszła sobota. Wstałam dosyć późno, więc szybko zrobił się wieczór.
- Na pewno nie idziesz na mecz? - zapytała ponownie Agata.
- Na pewno. Mam masę nauki, a po za tym nie czuję się najlepiej - skłamałam.
- To może zostanę w domu?
- Co? Nie naprawdę nie musisz, dam sobie radę. Chwila ciszy pomoże mi w nauce - zapewniłam ją.
- Dobra, skoro tak uważasz - uśmiechnęła się ciepło - postaramy się wrócić szybko.
- Nie musicie. Wiesz jeśli Borussia wygra, grzechem będzie tego nie uczcić - powiedziałam.
- Tak masz rację - zaczęła się śmiać.
Po naszej rozmowie Agata zaczęła przygotowywać się na mecz. Dziewczynki zawiozła do niani. Kuby już prawie od południa nie było w domu. Jak tylko Agata zamknęła za sobą drzwi szybko ruszyłam do swojego pokoju, by się wyszykować. Zajęło mi to ponad godzinę. Sprawdziłam godzinę, jeszcze raz przeglądnęłam się w lusterku i ruszyłam do domu Anki.
- No hej piękna - przywitała mnie zapraszając do środka.
- Siemka - odpowiedziałam wchodząc.
- To co gotowa?
- Jasne możemy iść - oznajmiłam i tak zrobiłyśmy.
Udałyśmy się do tego samego klubu co ostatnio. Uważałam, żeby nie przeholować z alkoholem, ale szło mi marnie. Znów tańczyłam z jakimiś kolesiami, którzy mnie obmacywali, ale nie przeszkadzało mi to, ponieważ mój umysł był zaćmiony alkoholem. Czułam się rześka i wolna. Nawet nie spostrzegłam, że Anki nie ma obok mnie, ale nie przejmowałam się tym. Po jakimś czasie w klubie zrobiło się małe zbiegowisko. Nie czaiłam o co chodzi, więc poszłam za tłumem. To co się okazało... Okazało się, że piłkarze Borussii przyszli właśnie do tego klubu świętować swoje zwycięstwo nad drużyną z którą się nienawidzą. Poczułam, że trzeźwieje. Zaczęłam myśleć co robić? Z tylu dyskotek w mieście musieli wybrać akurat tą! Modliłam się, żeby nie było tu Kuby, ale jakże się myliłam. Mój braciszek był tam takim jakby wodzirejem. Nawet nie pomyślałabym, że jest taki rozrywkowy. Nie było z nim Agaty, więc musiała pojechać do domu. Kurwa! Nawet nie wiem od kiedy oni tu są, chodź sądząc po niektórych już jakiś czas się bawią. Zaczęłam iść do wyjścia, ale ktoś mnie złapał za rękę i chciał ze mną tańczyć. Obróciłam się. Nie, gorzej być nie mogło. Kuba. Pijany Kuba Błaszczykowski.
- Ewelina? - był pijany, więc myślenie nie przychodziło mu z łatwością, toteż zrobił taka minę jakby jego mózg pracował na najwyższych obrotach - co ty.. co ty tu robisz? - jąkał się.
- Bawię się - odparłam.
- Jesteś pijana? - znów ta mina.
- Biorę przykład z braciszka - powiedziałam i chciałam odejść, ale akurat w tej chwili zakręciło mi się w głowie i na domiar złego pojawił się przy nas Marco. Był zły. Nawet bardzo.
- Ja pierdolę, brawo, brawo dla was! - kręcił z niedowierzaniem głową - Co wy kurwa robicie! Jesteście najebani w trzy dupy! Ewelina zawiodłaś mnie! Obiecałaś mi coś.
- Marco wyluzuj! Wygraliśmy mecz - Kuba był już chyba tak pijany, że nie rozumiał powagi sytuacji, podszedł do Reusa i go przytulił, ale ten go odepchnął i gdzieś poszedł - nie przejmuj się nim, sztywniak z niego. To co zatańczysz ze mną? - ja do najtrzeźwiejszych nie należałam, więc zgodziłam się.
Tańczyliśmy tak sobie i znów podszedł do nas Reus, ale tym razem nie sam była z nim Agata.
- Tu są - wskazał na nas.
- Nie wierzę - powiedziała z rezygnacją Agata. - zabije ale nie tu. Marco dziękuję że zadzwoniłeś. Pomożesz mi ich jakoś przetransportować do samochodu?
- Jasne - odpowiedział. Jaki z niego debil. Jednego dnia mnie kryje, że niby spałam u niego a co na następny raz leci do Agaty, żeby na mnie poskarżyć. Hipokryta z niego.
Drogi do domu nie pamiętam za bardzo. Na początku Kuba się rzucał, że nie chce wracać, w samochodzie śpiewał, a później zasnęłam.
Rano obudziłam się z bólem głowy. Dopiero po kilku minutach doszło do mnie co się wczoraj stało. Pijany Kuba, taniec z nim, złość Marco, przyjazd Agaty. Spojrzałam na zegarek. Było grubo po 13.Oj, ale narobiłam bigosu. Jak ja teraz zejdę na dół? Było mi wstyd. Ale muszę tam iść muszę wytłumaczyć to Agacie. Po co ten Reus się wczoraj wtrącił? To wszystko jego wina. Wyszłam z pokoju i pełna strachu zaczęłam schodzić po schodach. Weszłam do kuchni, gdzie siedziała Agata. Była zła, nawet bardzo. Zaraz za mną przyszedł Kuba, był w podobnym stanie do mnie.
- O widzę, że nasi imprezowicze nareszcie wstali - głos miała spokojny, niepokojąco spokojny - zawiodłam się na was. Ewelina okłamałaś mnie. Po meczu wracam do domu, zmartwiona, że cię zostawiłam samą, szukam cię i szukam ciebie nie ma! Wiesz jak się przestraszyłam? A tu okazuje się, że nasza dama się bawi w najlepsze! I to z kim? Z kochanym braciszkiem. Obydwoje pijani. Gdybyście się wczoraj widzieli. Co wam odbiło? Kuba przecież... Nawet bym nie pomyślała, że jesteś tak głupi i nieodpowiedzialny. Zamiast nie wiem, widząc swoją w siostrę w takim stanie ochrzanić ją, przywieść do domu to ty z nią się bawiłeś! Brawo na prawdę brawo - przerwała swój monolog złożyła ręce. - Ewelina co ci odbiło?
- Wzięłam przykład z braciszka - rzuciłam, ale zaraz tego pożałowałam.
- Ręce opadają. Jesteś prawie pełnoletnia! Jak ci teraz mogę zaufać. A ty Kuba? Profesjonalny piłkarz, tak pijany, że trzeba go było wyprowadzać z klubu. Odpowiedzialny mąż i ojciec, pożal się Boże - spojrzałam na Kubę, a on na mnie i sama nie wiem czemu, razem wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem. Śmialiśmy się tak przez dłuższą chwile,a kiedy przestaliśmy złość Agaty była prawie namacalna.
- Wicie co mam was dość! Jesteście siebie warci! Tak wam zabawnie? To fajnie. Ja wychodzę! Kiedy wrócę cały dom ma lśnić, zrozumiano? Bo jak nie to... - nie dokończyła tylko wyszła trzaskając drzwiami.
- Wiesz, że teraz ja powinienem cię ochrzanić? - powiedział Kuba - ale nie mam teraz do tego głowy. Chyba rozumiesz - uśmiechnął się.
- Sam nie jesteś lepszy. Głowa mi zaraz eksploduje, a ona każe nam sprzątać - powiedziałam zrezygnowana. Kuba parsknął śmiechem - No co?
-Eh musisz się jeszcze dużo nauczyć - powiedział z rozbawieniem i wziął telefon do ręki - z tej strony Jakub Błaszczykowski, chciałbym, żeby pani dziś przyszła posprzątać- powiedział po czym chwile milczał.- Dobrze dziękuję. - Tak to się robi. wstał podszedł do lodówki i nalał nam wody.
- Mamy przerąbane no nie? - zapytałam.
- Przejdzie jej - powiedział spokojnie.
- Zabije Marco!
- Bo? - no tak Kuba był tak pijany, że nic nie pamiętał, ale ja jako dobra siostra wytłumaczyłam mu o co chodzi. - Masz we mnie wspólnika - powiedział wysłuchawszy mnie.
- Dobra nie wiem jak ty ale ja idę spać.Dzięki za załatwienie tej sprzątaczki - i poszłam do siebie. Dotarło do mnie, że po raz pierwszy coś nas z Kubą zjednoczyło. Dobra może to głupia sytuacja, ale jednak i potrafiliśmy razem rozmawiać. A Reus nawet niech mi się na oczy nie pokazuje.


Jestem! I przynoszę oto taki rozdział. Jeszcze 3 albo 4 rozdziały i THE END!
Co tam u Was? Ja jestem BARDZO szczęśliwa z awansu na EURO!!! Brawo dla biało-czerwonych :)