niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 8

Czyli teraz muszę zejść na dół, uśmiechać się i udawać, że wszystko jest okej? Chyba tak nie potrafię. Musze się przewietrzyć. Zeszłam na dół i niezauważona przemknęłam do kuchni szukając Agaty.
- Wszystko dobrze? - Zapytałam kiedy mnie zauważyła.
- Tak, tylko muszę wyjść na chwilkę, mogę? 
- Oczywiście, że możesz. Nie zgubisz się? - Zapytała z troską.
- Nie odejdę daleko. Za niedługo wrócę. Jakby co to będę dzwonić - uśmiechnęłam się.
- Dobra.
Wyszłam na dwór. Powietrze było ciepłe. Robiło się już szarawo. Uwielbiałam takie rześkie wieczorne powietrze. Szłam przed siebie. Musze coś zrobić z swoim życiem. W poniedziałek szkoła. Ciekawe czy są w niej jacyś Polacy, było by mi raźniej. Idąc tak dotarłam do parku i zorientowałam się, że się zgubiłam. Nie ma to jak mieć takie szczęście jak ja. Usiadłam na ławce, próbując przypomnieć sobie jak tu dotarłam. Nie chciałam tak odrazu dzwonić do Agaty, bo by mnie już nigdzie nie puściła. Kurde no!
- Cześć. Wszystko w porządku? Pomóc ci w czymś? - Usłyszałam głos mężczyzny. Spojrzałam na niego. Stał uśmiechnięty koło ławki na której siedziałam. O kurde on był podobny, do tego chłopaka z mojego snu. 
- Cześć. Tak wszystko w porządku. Czemu pytasz? - Starłam się brzmieć pewnie, co nie było łatwe, ponieważ przez tego przystojniaka poplątały mi się myśli. 
- Nie wiem. Wyglądasz na zagubioną - odparł i usiadł obok mnie.
- A skąd mam wiedzieć, że nie jesteś jakimś gwałcicielem lub coś w ten deseń? - Zapytałam.
- A wyglądam na takiego? - Roześmiał się. Boże jak cudownie wyglądał kiedy się śmiał.
- Wiesz podobno tacy ludzie zazwyczaj niczym się nie wyróżniają, więc trudno ich rozpoznać. A tak serio to się chyba zgubiłam - przyznałam się.
- O to fatalnie. A gdzie chcesz dojść może mógłbym ci pomóc - zaoferował nieznajomy.
- Chcę wrócić do domu.- Powiedziałam - No co? Od niedawna tu mieszkam, niedawno przeprowadziłam się do brata - dodałam szybko widząc jego minę.
- Nie jesteś Niemkom prawda? - Zapytał.
- A wyglądam? Oj, przepraszam nie o to mi chodziło - zrobiło mi się głupio.
- Nie no spoko nic nie szkodzi. Mówiłaś, że wprowadziłaś się do brata. Może wiem gdzie mieszka.
- A znasz może Jakuba Błaszczykowskiego? - Zapytałam go, chodź wiedziałam, że to mało prawdopodobne, by znał drogę do naszego domu.
- Jesteś siostrą Błaszczykowskiego? - Był bardzo zdziwiony, oczy mu prawie z orbit wyszły.
- Tak. Co fan Borussii? 
- I to jaki - kurde trafiłam na fanatyka.
- Pewnie jesteś na każdym ich meczu? 
- Staram się być.
- Serio? Ja dziś byłam i prawie umarłam z nudów. Znaczy się może bym umarła, gdyby nie ci wrzeszczący kibice. Kurde przecież oni by umarłego obudzili. Po meczu myślałam, że głowę mi wysadzi - wyznałam mu, a on się zaczął śmiać.
- Niektórzy twierdzą, że to pomaga piłkarzom. A i wiem gdzie mieszka twój brat mogę cię zaprowadzić - wstał i podał mi rękę.
- Super. A co do tych kibiców to na pewno to piłkarzom pomaga - powiedziałam z sarkazmem.- Jesteś fanem Borussii to pewnie tez Kuby? - Musiałam zadać to pytanie.
- No Kuba gra dobrze. Ale ja wolę kogoś innego. Mówiłaś, że byłaś dziś na meczu. Wiesz kto strzelił gola?
- Czekaj zaraz sobie przypomnę. Kibice krzyczeli jego nazwisko. Czekaj... Cholera nie pamiętam - kurde, myślałam, że to nazwisko będzie mi się śniło po nocach a tu odrazu go zapomniałam.
- Marco Reus był strzelcem. No więc jestem jego fanem. Po prostu jest świetny. - uśmiechnął się ciepło.
- Dla mnie piłkarz jak piłkarz. Każdy jest taki sam - odparłam.
- Taki sam czyli?
- Nadęty bufon, który na prawo i lewo szczyci się swoją forsą, zmienia panienki jak rękawiczki, nie liczy się z innymi. Mam jeszcze wyliczać?
- A ilu znasz piłkarzy?
- Tylko mojego brata.
- No właśnie. Nie wszyscy są tacy. Powiem nawet, że to rzadkość spotkać takiego piłkarza o którym mówisz.
- Jasne, a ten twój idol pewnie jest super skromny i tak dalej - odpysknęłam mu.
- Żebyś wiedziała - uśmiechnął się tak, że ugięły się pode mną nogi. - No i proszę już jesteśmy - wskazał ręką mój dom.
- Jej, wielkie dzięki. Serio nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. Fajnie było cię spotkać i miło, że nie okazałeś się jakimś zbirem. Może kiedyś jeszcze na siebie wpadniemy - zażartowałam.
- I to szybciej niż myślisz - odpowiedział poważnie. Trochę się przestraszyłam, no bo kurde wiedział już gdzie mieszkam i w każdej chwili mógł tu wpaść i mi coś zrobić, Może nie powinnam mu aż tak ufać.
- Może. No to cześć - pożegnałam się szybko i poszłam do domu. Poszłam do góry, wzięłam telefon i napisałam do Natalii "Hej, może nie będzie tu tak źle. Spotkałam super przystojnego faceta. Może go kiedyś jeszcze spotkam."
Kiedy wysłałam jej SMS-a uświadomiłam sobie, że nawet nie znam jego imienia. Tak mnie zauroczył, że zapomniałam zapytać. Trudno, może kiedyś go spotkam. Zeszłam na dół. W kuchni Agata układała przekąski na talerz.
- Pomóc ci? - Zapytałam i chyba ja przestraszyłam.
- Jeju nie skradaj się tak, bo można zawału dostać - złapała się za serce. - Ale skoro już pytasz to możesz mi pomóc? Nie zgubiłaś się?
- Nie - skłamałam - nie byłam daleko, więc nawet nie mogłam się zgubić - zaśmiałam się. Kiedy skończyłyśmy układać poszłam z Agata do ogrodu. Oczywiście kiedy przekraczałam próg wszystkie oczy zwrócone były na mnie. Czułam, że się rumienię
- No więc przedstawiam wam siostrę Kuby Ewelinę - powiedziała Agata - A to Ewelina praktycznie cały skład Borussii - uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Prawie cały, bo Reusa brakuje - odpowiedział ktoś. 
Zaraz zaczęli podchodzić do mnie i się mi przedstawiać. Pewnie połowę imion zapomnę ale to co. Nie czułam się komfortowo w ich towarzystwie. Myślałam o moim przystojnym nieznajomym. Kiedy siedziałam na ławce usłyszałam "O zjawił się i strzelec gola" Odwróciłam się i zobaczyłam jego. O fuck chłopak który mi pomógł to ten cały Reus. Ale wstyd. Gdybym tylko bardziej uważała na meczu to w tym parku bym go poznała. Wszyscy zaczęli się z nim witać. Ja nie mogłam się ruszyć z tej ławki. Tak bardzo chciałam uciec do pokoju, ale nie mogłam. Zauważyłam, że podchodzi do mnie z Agatą.
- Marco, to jest Ewelina - spojrzała na mnie - Ewelina to jest Marco .
- Miło mi - wydukałam.
- Mi też - uśmiechnął się słodko. 
- Czemu mi nie powiedziałeś? - Zapytałam z wyrzutem kiedy Agata odeszła.
- Co? - Udał zdziwionego.
- Że ty to ty. Pewnie miałeś niezły ubaw co? - Zapytałam ze złością, chodź sama nie wiem czemu. To ja zrobiłam z siebie kretynkę i tylko ja byłam temu winna. Przecież nie musi chodzić i machać do wszystkich mówiąc "Jestem Marco Reus".
- Na początku myślałem, że mnie rozpoznałaś i tylko udajesz, dopiero później się zorientowałem, że ty to tak na serio - zaśmiał się.
- Super.
- Ej, nie przejmuj się. Przynajmniej przekonałaś się że nie każdy piłkarz do dupek.
- A może wręcz odwrotnie? Zresztą nieważne - machnęłam ręką i wstałam. Poszłam do kuchni gdzie był Kuba. 
- Pomóc ci w czymś? - Myślałam, że mnie nie zauważył, ale jednak się myliłam.
- Szukam Agaty. Nie wiesz gdzie jest? - Zapytałam niepewnie. To były pierwsze moje słowa do niego odkąd tu przybyłam.
- Poszła do góry położyć dziewczynki - odpowiedział i się uśmiechnął - Ewelina musimy pogadać.
- Kuba wiem, wiem że musimy- zaczęłam - tylko, że nie jestem gotowa. Nie teraz okej? Kiedy sobie wszytko poukładam, obiecuję, że do ciebie przyjdę - powiedziałam szybko, bo nie chciałam, żeby zaczynał teraz. - Zgoda?
- Masz rację teraz to chyba nie odpowiedni moment - popatrzyła na ogród i się zaśmiał.
- Dobrze. Pójdę do Agaty - powiedziałam i szybkim krokiem poszłam do sypialni dziewczynek.
- Agata? - Szepnęłam.
- Tak? - Wyszła z pokoju.
- Wiesz co po tym meczu boli mnie głowa. Nie obrazisz się jak pójdę się położyć? 
- Nie, jeśli chcesz to idź - odparła ze zrozumieniem.
- Jest jeszcze coś - powiedziałam kiedy była przy schodach.
- Coś się stało? 
- Nie. Gadąłm z Kubą. Znaczy się powiedziałam, że pogadamy kiedy się w sobie zbiorę, żeby poczekał
- Dobrze zrobiłaś - uśmiechnęła się - jemu tego trzeba. A teraz dobranoc.
- Dobranoc - odpowiedziałam i poszłam do pokoju. Przebrałam się. Wzięłam telefon. Miała SMS-a od mojej przyjaciółki :
"Uuu no no no. Czyżby się ktoś zakochał?"
 "Fałszywy alarm. ten koleś to dupek" - odpisałam jej i poszłam spać.


No i mamy 8. Mam nadzieję że się podoba. 
Jak tam humory po wczorajszym finale? Musze przyznać, że u mnie załamka. Ale trudno pa takim sezonie dojście do finału to i tak sukces. 
Dumni po zwycięstwie, wierni po porażce :)

niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 7

Kolejne dni nie przyniosły niczego nowego. Ciągle "uciekałam" przed moim bratem. Kilka razy zabierał się, żeby ze mną porozmawiać, ale ja mu to utrudniałam. Sama siebie nie rozumiałam, przecież nie zjadł by mnie gdybym zamieniła z nim kilka słów. Ale z drugiej strony co miałby mi powiedzieć? Że żałuje, że gdyby mógł to by cofnął czas? Nie chciałam tego słyszeć.
Nadeszła ta sobota, której tak się obawiałam. Chciałam jakoś się ewakuować z domu, ale nie miałam gdzie. Dzień wcześniej pojechałyśmy z Agata na zakupy u pomogłam jej przy przygotowaniu potraw na dzisiejszy dzień.
- Mam do ciebie pytanie - zaczęła Agata, kiedy siedziałyśmy w salonie. Kuby nie było, ponieważ dziś był mecz i mieli trening przygotowawczy czy coś w tym stylu.
- Pytaj - odpowiedziałam .
- Nie zrozum mnie źle, ale jak długo masz jeszcze zamiar ignorować Kubę? Widzę że przed nim uciekasz. Musicie w końcu porozmawiać - wyrzuciła z siebie to co ją dręczyło
- Agata ja wiem doskonale, że musimy pogadać i że przed tym nie ucieknę. Wiem, że ten moment nadejdzie. Sama się sobie dziwie że tak reaguje. Widzę to, że Kuba chce coś mi powiedzieć. Każdego wieczoru obiecuję sobie, że następnego dnia z nim pogadam, że wyjaśnimy sobie wszystko, ale kiedy widzę, że on chce coś powiedzieć, to po prostu ogarnia mnie jakiś strach. Cała odwaga dnia wcześniejszego ucieka i ja tez uciekam. Musi mi dać trochę czasu. Musi mnie zrozumieć.
- Powtarzam mu to codziennie - widzę że uśmiecha się do mnie - ale on jest bardzo niecierpliwy.
- Po prostu kiedy jest obok mnie stresuje się. Czuję się jakby był obok mnie ktoś obcy, boję się nawet na niego spojrzeć - tłumaczę jej.
- Dobra powiem mu o tym.
- Dzięki - mówię jej i idę do swojego pokoju.
Kiedy tam jestem po raz któryś w myślach przeprowadzam rozmowę z Kubą. Wchodzę na Skeypa. Natalia jest dostępna więc dzwonię do niej
- No hej - wita mnie moja przyjaciółka - i jak tam?
- Hej Natalia. A jak ma być?
- Ej, co ty taka przybita? - pyta mnie
- Szczerze to sama nie wiem.
- Jak tam sprawy z braciszkiem?
- Tak jak ostatnio. Nie gadałam z nim, choć on próbuje zagadać.
- A ty?
- Co ja? Ja udaję, że gdzieś się spieszę lub coś w tym stylu. Boje się rozmowy z nim. Dziś gadałam o tym z Agatą.
- Pogadaj z nim, ulży ci - no tak co innego mogłabym usłyszeć od największej fanki Błaszczykowskiego?
- Postaram się - kiedyś dodaje w myślach
- No a wybierasz się na dzisiejszy mecz?
- Niestety tak. Zostałam do tego zmuszona. Dostałam cały ekwipunek. Koszulkę szalik i tym podobne
- Ej, jak to niestety? Powinnaś się cieszyć. Masz swoje nazwisko na koszulce?
- Nie nie mam. Sama wiesz, że nie lubię piłki nożnej. I jeszcze po meczu mają wpaść do nas piłkarze, a w poniedziałek idę do szkoły. Maskara
- Nie wierzę! Poznasz piłkarzy Borussii. Kobieto wiesz ilu ludzi o tym marzy?
- Wiem, ale nie jestem jedną z nich. Wisz co muszę już kończyć. Zadzwonię za jakiś czas pa - mówię szybko i się rozłączam. Nie mam ochoty gadać z nią o tym jakie mam szczęście że mogę poznać piłkarzy. Wkurzyła mnie. Nie lubię kiedy z trybu "moja przyjaciółka" przechodzi na tryb "fanka Borussii". Wpadł mi do głowy pewien plan. Nie mogę się doczekać kiedy BVB będzie grało z ich największym wrogiem Schalke, a z tego co wiem odbędzie się to wkrótce.
Dwie godziny przed meczem zaczęłyśmy się przygotowywać. Oliwia też idzie z nami na mecz. Słodko wygląda w koszulce Borussii. Z tego co widzę mamy zgoła inne humory. Mała jest podekscytowana i szczęśliwa, a ja zła ponieważ idę tam z przymusu. Kiedy zmierzamy na stadion widzę lawinę i to dosłownie lawinę ludzi ubranych w te same kolory. Nie rozumiem ich. Jak można tracić bezcenny czas na oglądanie jakiegoś durnego meczu, durnej drużyny? Niektórzy na koszulkach mają nazwisko mojego brata. Żenada. Mecz w ogóle mnie nie interesuje w przeciwieństwie do tych wszystkich ludzi, którzy drą się w niebo głosy jakby to miało w jakiś sposób pomóc. Doprowadzają mnie tym samym do szału. W końcu przerwa. Ludzie trochę się uspokoili. Miałam plan, żeby niby iść do toalety i uciec stąd, ale niestety nie znam drogi do domu. Kiedy zaczyna się druga połowa trybuny znów ozywają. Po wybuch radości wnioskuję, że padł gol. Zaciekawiona patrzę kto strzelił. Widzę blondyna który biegnie do swoich kolegów i rzuca się na nich. Pewnie to on strzelił. Nagle ktoś mówi Marco, a wszyscy krzyczą Reus. Zapewne to on był strzelcem gola. W końcu mecz się kończy. Wynik 1:0 dla Borussii. Kiedy wychodzę ze stadionu czuję ulgę, że to już koniec. Głowa mnie boli od tych wrzasków.
- Nie podobał ci się mecz? - pyta Agata kiedy wracamy do domu
- Nie lubię piłki nożnej. Nie interesuje mnie. I jeszcze ci kibice tak krzyczeli, przez nich boli mnie teraz głowa - żalę się Agacie
- To co ty było super - wtrąca radosna Oliwia.
Gdy jesteśmy w domu idę do góry się przebrać. Wybieram niebieskie spodnie i niebieską koszulkę. Znajome barwy? Mam nadzieję, że chłopaki zorientują się co one oznaczają.  Tak wiem jestem okropna. Po około dwóch godzinach słyszę, że w domu robi się głośniej. Pewnie już wszyscy przyjechali. Chociaż nie mam na to najmniejszej ochoty idę na dół.

Witam wszystkich. Przepraszam że tylko w tym tygodniu 1 rozdział, ale ciągle mam urwanie głowy. Może w następnym się trochę uspokoi. Nudny rozdział, ale taki musi być. Mam nadzieje że nie zabijecie mnie za to.

niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 6

Kiedy się budzę, jestem przestraszona, ponieważ nie wiem gdzie się znajduję. Po chwili jednak sobie przypominam. Zawsze tak mam kiedy śpię w nowym miejscu. Nie miałam żadnych koszmarów, za to śnił mi się przystojny chłopak. Był wysoki i wysportowany, miał piękne zielone oczy. Mówią, że kiedy śpi się w nowym miejscu to sny się później spełniają. Pożyjemy zobaczymy. Patrzę na zegarek 8:00. Na dworze jest słonecznie. Muszę przyznać że długo spałam, ale to przez podróż i przez mój ostatni deficyt snu. Patrzę na telefon i widzę że dostałam wiadomość od Natalii:
„Hej J Jak tam w Dortmundzie? Jak będziesz miała czas to zadzwoń na Skeypa to pogadamy :*”
Dziś jest środa lekcje zaczynamy dziś później, więc może ją złapie i pogadamy. Biorę laptopa włączam go i loguje się na Skeypa. Przy Natalii widzę zieloną kropkę, więc szybko wciskam zieloną słuchawkę. Odbiera po drugim sygnale
- No hej – słyszę jej radosny głos a chwilę później jej twarz pojawia się na ekranie.
- Cześć. Przepraszam, że dopiero teraz dzwonię, ale właśnie przed chwilą się obudziłam – tłumaczę się jej.
- Właśnie widać – śmieje się. – No to opowiadaj jak tam?
- Jak na razie nie ma co opowiadać. Widziałam tylko salon i swój pokój, który jest mega. – Biorę laptop do ręki i pokazuję jej.
- O wow rzeczywiście mega. A jak tam Kuba? – Oczywiście to pytanie musiało paść z jej ust.
- Nijak. Nie gadam z nim. Za to ma super żonę i cudne córki.
- Czemu nijak? Ewelina to twój brat – gorączkuje się.
- Brat który miał mnie gdzieś. Dziękuję bardzo. Jakoś nie mam ochoty z nim gadać.
- Dobra kumam, ale kiedyś będziesz z nim musiała pogadać – nie daje za wygraną.
- Kiedyś … - wzdycham.
- Ale obiecujesz że będę mogła kiedyś do ciebie wpaść – rozpromienia się.
- Jasne. Jak tylko wszystko sobie ułożę możesz wpadać. Natalia dziękuję ci że byłaś przy mnie w tych najgorszych chwilach i przepraszam że nie powiedziałam ci wszystkiego o moim życiu – mówię jej to co już dawno powinnam powiedzieć.
- Daj spokój Ewelina – mówi – Dobra kochana ja będę uciekać. Trzymaj się tam. Aha, i nie traktuj swojego brata jak wroga, nie wiesz co nim kierowało. Całusy papa.
- Pomyślę o tym. Pa – odpowiadam, a twarz Natalii znika. Nie traktować Kuby jak wroga? Nie wiem co nim kierowało? Łatwo jej mówić bo Jakub Błaszczykowski to jej idol. Nie przeżyła tego co ja. Idę do łazienki się odświeżyć. Ubieram Koszulkę i czarne rurki. Pogoda na dworze jest słoneczna, ale jeszcze za wcześnie na spodenki. Niepewnie schodzę na dół. Widzę Agatę w kuchni, rozglądam się, ale na szczęście nie widzę Kuby
- Cześć – mówię kiedy wchodzę do kuchni.
- O cześć – wita mnie promiennym uśmiechem. – Masz ochotę na tosty?
- W sumie czemu nie – odpowiadam i siadam przy stole. Od jakiegoś czas mało co jem.
- No to jak idziemy na te zakupy dziś? – No tak zakupy, całkiem o nich zapomniałam. Szczerze mówiąc nie mam na nie zbytniej ochoty.
- A co z dziewczynkami? – pytam jedząc tosta.
- Oliwka pojedzie z nami, bo muszę jej kupić sukienkę. Lenkę podrzucimy do Ewy już z nią rozmawiałam.
- Okej to możemy iść – odpowiadam i wymuszam uśmiech. Kiedy kończę moje śniadanie przybiega Oliwka
- Część – przytula mnie. – Idziesz z nami na zakupy? Pomożesz mi wybrać sukienkę?
- Tak idę z wami i chętni ci pomogę przy wyborze – uśmiecham się do niej. Ma w sobie tyle energii, jest po prostu przekichana.
- Dobra, a ja pomogę wybrać coś tobie. Zgoda? – kiwam głową na potwierdzenie i przybijamy żółwika.
- Musimy tylko poczekać, aż Lenka się obudzi, wtedy pójdziemy – informuje nas Agata, która zmywa naczynia.
- Może przez ten czas pójdziemy się pobawić do ogrodu – proponuje Oliwii.
- Okej – mówi z entuzjazmem i ciągnie mnie za rękę w stronę ogrodu. Prze całe moje śniadanie nie widziałam Kuby, pewnie poszedł na trening. W ogrodzie bawimy się z Oliwką, huśtamy się na huśtawkach, bawimy w berka, odbijamy piłkę. Ta mała jest po prostu świetna. 
- Dobra dziewczyny, możecie się już ubierać - słyszymy Agatę, kiedy siedzimy na huśtawce.
- Okej, zaraz będziemy gotowe - oznajmiam jej i po około dziesięciu minutach jedziemy do galerii. Chodzimy po różnych sklepach.
- Mamusi chcę tą sukienkę - mówi Oliwa, kiedy znajduje sukienkę, która jej się podoba. - ładna prawda ciociu
- Tak, jest ładna - mówię, bo rzeczywiście jest ładna. Różowa z krótkim rękawem, sięgająca do kolan. Jest delikatna, sama bym ją pewnie kupiła gdyby był mój rozmiar.
- To teraz poszukamy coś dla ciebie - mówi do mnie Agata.
Po półtorej godziny wychodzimy z galerii obładowane torbami. Kupiłam sobie miętową sukienkę, czarną marynarkę i buty na koturnie, trzy T-shirty. cztery pary spodni, trampki, dwie bluzy, spodenki, dwie koszulki na ramiączkach, spodnie dresowe. Agata namawiała mnie na więcej, ale to i tak za dużo. 
Naprawdę dziękuję ci, ale nie potrzebni kupowałaś mi tyle rzeczy - mówię, kiedy wchodzimy do domu.
- Już ci mówiłam, że to nic takiego - puszcza mi oczko. - Idź teraz do góry i rozpakuje się, a ja zrobię coś do jedzenia.
- Może popilnować dziewczynek? - Proponuje.
- Nie trzeba, zaraz powinien wrócić Kuba to się nimi zajmie. - Kiedy słyszę to imię momentalnie idę na górę. Nie chce go widzieć, ale wiem, że to nieuniknione, w końcu mieszkamy w jednym domu. Najchętniej to bym się zaszyła w swoim pokoju i wychodziła tylko wtedy kiedy mój brat jest na treningu. Wyciągam moje nowe ubrania i wkładam do szafy, to samo robię z ubraniami z walizki. Dopiero teraz mam czas się rozpakować. Po skończonej pracy wychodzę na balkon. W ogrodzie widzę Kubę bawiącego się z dziewczynkami. Wyglądają tak słodko, tacy szczęśliwi. Muszę przyznać, że podziwiam Kubę, trening na pewno był męczący, a o jeszcze znajduje siły na wygłupy z córkami. 
- Ewelina, chodź na obiad - dociera do mnie głos Agaty, więc idę na dół. Dziewczynki, są już przy stole, ale nie ma z nimi ich taty
- Gdzie Kuba? - pytam. Widzę na twarzy jego żony lekkie zdziwienie, że o niego pytam
- Pojechał na chwilę do Piszczka - oznajmia. - Wiesz spędzają ze sobą pól dnia na treningach, ale dla nich to ciągle za mało. Czasem zastanawiam się czy nie powinnam być zazdrosna - śmieje się
Wujek Łukasz jest fajny i śmieszny. Musisz go poznać - mówi Oliwa z pełnymi ustami.
- A właśnie, Kuba coś mówił, że w sobotę po meczu chłopaki wpadną na grilla - mówi Agata
- Chłopaki z drużyny czyli kto? - dopytuję się.
- Prawdopodobnie wszyscy - mówi z uśmiechem. O fuck! Nie! Nie chce ich pozawadzać. Musze jakoś się ulotnić. Tylko gdzie? Nie znam Dortmundu ani nikogo tutaj.
- Aha
- Nie bój się, on są naprawdę w porządku. Może wpadnie ci któryś z nich w oko. A i jeszcze coś, od poniedziałku zaczynasz naukę w szkole. Pojedziemy tam jutro, żeby pokazać ci jak tam trafić, sprawdzić jakie będziesz mieć lekcje i kupić ci książki. Nie martw się jesteś na tym samym kierunku co w Polsce - dodaje widząc moje zdenerwowanie.
- To dobrze - uspokajam się.
- Podobno grałaś w siatkówkę.
- Tak, moja drużyna wywalczyła awans do Orlen Ligi. Orientujesz się czy są tu jakieś kluby siatkarskie? Nie chcę stracić formy.
- Niemiecka kobieca siatkówka jest na wysokim poziomie, ale tu żyją wyłącznie futbolem - mówi Agata
- Super - stwierdzam - może jednak jakiś klub jest.
- Na pewno jakiś znajdziemy - pociesza mnie. 
Po skończonym posiłku postanawiałam że posprzątam w podzięce za zakupy. Kiedy idę do góry słyszę, że Kuba wchodzi do domu
- Cześć - mówi do mnie
- Cześć - odpowiadam i przyspieszam kroku.
Boję się! Boje się iść do nowej szkoły. Boje się spotkania z piłkarzami. Wchodzę na Facebooka, ale szybko się wylogowuje widząc mnóstwo wiadomości. Wszystkie są podobnej treści. "Kuba Błaszczykowski to na serio Twój brat? Czemu nic nie mówiłaś" "Naprawdę wyjeżdżasz do Dortmundu? Będziemy tęsknić" itp.
Penie dziś jestem głównym tematem rozmów w szkole. Ile bym dała, żeby tam wrócić. Wieczorem schodzę na kolację. Niestety Kuba tam jest. Przez cały posiłek nic nie mówię. Czuć napiętą atmosferę. Jem szybko i idę do swojego pokoju. 
- Nie przejmuj się minie jej. - słyszę jak Agata pociesza męża, kiedy jestem na schodach.
- Jasne - mówi Kuba
- Musisz dać jej trochę czasu - tylko tyle usłyszałam. Nie chciałam podsłuchiwać ich rozmowy
Przez cały czas czułam na sobie spojrzenie Kuby. Ja nie miałam odwagi popatrzeć w jego stronę. Idę pod prysznic. Później wkładam słuchawki i idę spać.


Wiem, że miałam dodawać po 2 rozdziały tygodniowo, ale nie dałam rady. Miałam kupę nauki nie wiedziałam w co ręce włożyć. Mam nadzieje, że teraz będzie spokojniej i będę się wyrabiać. Chciałabym skończyć to opowiadanie przed wakacjami. 
A rozdział zostawiam do Waszej oceny. Pozdrawiam :)

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 5

Słyszę ciche pukanie do drzwi. Nie chcę iść ich otwierać, ale muszę. Idę powoli, otwieram drzwi i widzę go jak stoi na progu. Łzy napływają mi do oczu, ale nie będę płakać. Tyle lat go nie widziałam. Zmienił się ale ja bym go wszędzie poznała. Mój brat, jak to obco brzmi.
- Cześć - mówi niepewnie.
- Cześć - odpowiadam, ale tylko z grzeczności.
- Miło cie widzieć. Wyrosłaś, zmieniłaś się - zaczyna, podchodzi do mnie żeby mnie przytulić.
- Daruj sobie - odpowiadam chłodno i odsuwam się od niego. - Proszę nie myśl sobie, że teraz kiedy łaskawie mnie weźmiesz do swojego domu i do końca zniszczysz mi życie będzie między nami ok, bo nie będzie. Przeczekam u ciebie rok do moich osiemnastych urodzin i się wyprowadzam. Zniknę z twojego życia, a ty znowu o mnie zapomnisz. Tyle lat czekałam. Po twoim wyjeździe tylko twoje telefony trzymały mnie przy życiu. Tęskniłam, a ty tak z dnia na dzień przestałeś się odzywać.
- Ewelina to nie tak - próbuje się tłumaczyć, ale ja się nie daję.
- A jak? Olałeś mnie. Tęskniłam. Cholernie tęskniłam. Wiesz ile razy przez ciebie płakałam? Nie, nie wiesz bo cię to gówno obchodziło. Każdy dzień zaczynałam myśląc o tobie, co robisz czy może myślisz o mnie. Wiem byłam naiwna. - czuję że łzy spływają mi po policzku. - Człowieku, ludzie którzy cię wychowali, którzy dali ci dach nad głową, którzy dbali o twój talent zginęli w wypadku a ty nawet łaskawie nie pojawiłeś się na pogrzebie. Myślisz że nie wiem że wcale nie chciałeś mnie? Co gazet zaczęły ci tyłek obrabiać i się przestraszyłeś? Wolałabym już trafić do domu dziecka, przynajmniej zostałabym tu z przyjaciółmi i drużyną ludźmi którzy naprawdę mnie kochają - wiem że to co powiedziałam go zraniło, ale o to mi chodziło, sprawiło mi to przyjemność. Ja cierpiałam przez ostanie lata niech i on to poczuje jak to jest.
- Ty nic nie rozumiesz - odpowiada sucho.
- I nie chcę zrozumieć. Zabierz mnie już do tego pieprzonego Dortmundu, do twojego idealnego życia - nadal płaczę biorę swoje walizki i idę do samochodu, Kuba chce mi pomóc ale go odpycham. Dam sobie rade sama.
- Nie wiesz o wszystkim - mówi kiedy jesteśmy w samochodzie i rusza.
Nie wiem wszystkiego? Co on sobie myśli? Jedziemy w milczeniu. Dobrze że się nie odzywa. Nie chcę go słuchać. Zresztą chyba jasno dałam mu to do zrozumienia. Mijamy ulice Rzeszowa, tak dobrze mi znane. Wrócę tu.  Podróż mija dość spokojnie. Siedzę w samochodzie patrząc w szybę.
- Jesteś głodna? - Z zamyślenia wyrywa mnie głos Kuby - jeśli chcesz coś zjeść możemy się gdzieś zatrzymać..
- Nie dziękuję. - Odpowiadam nie patrząc na niego.
Tyle czekałam żeby go zobaczyć. Muszę przyznać trochę inaczej wyobrażałam sobie nasze spotkanie. W innych okolicznościach. Chciałabym go zapytać dlaczego? Tylko tyle chcę wiedzieć, ale nie. Chyba nie mam odwagi, albo po prostu nie chcę tego słuchać, jego durnych tłumaczeń. Może go o to zapytam, ale nie tu nie teraz. Kiedy tak jedziemy zaczynam być senna. Usinam szybko. Kiedy się budzę jesteśmy już za granicą. Długo spałam, ostatnio nie mogłam spać a tu proszę. Patrzę na Kubę, skupia się na drodze. Widać po nim że o czymś myśli. Może o tym jak to teraz będzie? Będzie dziwnie, tyle wiem. Nie znam jego żony, ani córek. Będę tam intruzem burzącym ich spokój rodzinny. Już mi jest głupio. Do Dortmundu jeszcze daleka droga. Nie lubię takiej niezręcznej ciszy, choć wolę ją niż z nim rozmawiać. I tak nie było by o czym. Nowe miasto, „nowa rodzina”, nowa szkoła. Muszę być twarda, przecież to tylko rok. Nagle chce mi się płakać. Przypominam sobie te wszystkie chwile z ciocią i wujkiem, później to jak dowiedziałam się o wypadku na końcu pogrzeb. Zamykam oczy żeby powstrzymać łzy. Czy kiedyś będę szczęśliwa? Może zmiana miejsca to nie najgorszy pomysł. Odetnę się od przeszłości.
Droga mija szybko. Kuba prowadzi pewnie. Po kilkunastu godzinach jesteśmy na miejscu. Już czuję się nieswojo. Kuba ma bardzo wielki dom. Trochę mnie to przytłacza. Kiedy wchodzimy do środka z uśmiechem wita nas jakaś kobieta – pewnie żona Kuby.
- Witaj Ewelina, jestem Agata – podaje mi dłoń. Cały czas się uśmiecha, wygląda na sympatyczną osobę.
- Cześć – odpowiadam również z uśmiechem. – Ładny dom – stwierdzam.
- Dziękujemy. Może coś zjesz? Droga na pewno była męcząca – mówi z troską w głosie. Postaram się być dla niej miła, całkiem różni się od mojego brata. Kiedy spoglądam na niego widzę, że jest zaskoczony tym że jednak potrafię być miła.
- Nie dziękuję, ostatnio jakoś nie mam apetytu – mówię i staram się uśmiechać, ale wychodzi mi grymas.
- Rozumiem – kiwa głową. Nagle słyszę jakieś głosy – o to pewnie nasze dziewczynki – mówi Agata i idzie po nie. Chwilę później mniejsza niesie na rękach a obok nich idzie starsza. Są śliczne. Urodę odziedziczyły pewnie po Agacie.
- Cześć – mówi niepewnie starsza dziewczynka – jestem Oliwka.
- Cześć, ja jestem Ewelina – uśmiecham się i podaję jej dłoń, a mała mnie przytula. Jestem zaskoczona, ale odwzajemniam uścisk. Kiedy tu jechałam miałam zamiar być dla wszystkich wredna, ale widząc te dziewczynki zmieniam zdanie. Przecież to nie ich wina, że ich ojciec się ze mną nie kontaktował. Postaram się być najlepszą ciocią
- A to nasza mała Lenka – mówi Agata podając mi dziewczynkę.
- Cześć słoneczko – promienieje. Boję się trochę, że zacznie płakać, ale ta przygląda mi się i uśmiecha – Jeju jakie kochane.
- Może pokażę ci twój pokój – mówi Agata.
- Dobrze, szczerze mówiąc mam ochotę trochę się przespać.
- No to chodźmy – mówi i prowadzi mnie do góry po schodach. – To tutaj – otwiera przede mną drzwi – mam nadzieję że ci się spodoba, ale jakby coś to mów, możemy go zmienić – Pokój jest duży. Po prostu śliczny. Ściany pomalowane są na jasny fiolet, a sufit jest biały. Naprzeciw drzwi obok ściany stoi duże łoże, niedaleko niego toaletka, zaraz przy drzwiach po lewej stronie ogromna szafa. Koło łoża mam szafkę nocną. Wszystkie meble są białe, a dodatki takie jak zasłony czy narzuta na łoże w kolorze ścian. Nie no mam nawet balkon. W rogu po prawej stronie drzwi stoi biurko, a na nim laptop.
- Jest piękny, dziękuję wam – uśmiecham się i nie zastanawiają się co robię przytulam Agatę.. Widać że jest tym zaskoczona.
- Miałam zamiar kupić ci trochę ubrań, ale nie znałam twojego rozmiaru. Może jutro pójdziemy na zakupy?
- Może – odpowiadam.
- Dobrze to mi ci już nie przeszkadzamy. Jeśli będziesz czegoś potrzebować to mów.
- Dobrze dziękuję.
- Miłego snu – mówi Oliwka.
- Dziękuję aniołku.

Kiedy wychodzą jeszcze raz rozglądam się po pokoju. Dopiero teraz zauważyłam drzwi, które zasłaniała szafa. Mam własną łazienkę z wanną i prysznicem. Nie no jest super. Wielki pokój, ogromna garderoba, własna łazienka i balkon. Będę tu żyć jak księżniczka. Ale jeśli Kuba myśli, że tym mnie przekupi to się myli. Czuję że z Agatą się dogadam, ale z nim w życiu. Dla dziewczyn będę miła – dla niego wredna. To go zaboli – i dobrze. Z walizki biorę T-shirt i spodenki i idę pod prysznic. Jest tu już nawet żel po prysznic, szampon, odżywka ręcznik. O wszystkim pomyśleli. Biorę szubki prysznic, przebieram się i idę do łóżka. Jest takie wygodne. Praktycznie od razu zasypiam.


No i mamy 5 :) Postanowiłam że będę dodawać dwa posty w tygodniu. 
Wyraźcie swoją opinię ta temat rozdziału w komentarzu to niesamowicie motywuje :)

środa, 6 maja 2015

Rozdział 4

Nie wiem jak ja jej to wytłumaczę ale spróbuję.
- No więc, to są - znaczy to byli moi rodzice zastępczy. Siostra mojej mamy wraz z mężem zaadoptowali mnie razem z bratem kiedy miała 2 latka. Przeprowadziliśmy się tu, bo wujek dostał lepszą ofertę pracy i nikt nas tu nie znał. Mogliśmy swobodnie udawać, że jesteśmy rodziną. Brata nie widziałam już dawno. Mój tata siedzi w więzieniu,odsiaduje dożywocie za zabójstwo mamy. Miałam wtedy 2 latka niewiele pamiętam.
- Czekaj... - Chyba się już połapała - Czemu mnie okłamywałaś?
- Nie domyślasz się?
- Czego mam się domyślać? - Pyta wyraźnie zdziwiona.
- A co miałam się chwalić że mój tata zabił moją mamę? Wolałam żeby wszyscy myśleli że moje wujostwo to moi rodzice. Bo tak było, oni mnie wychowali.Dali mi dach nad głową i miłość kiedy najbardziej tego potrzebowałam - tłumaczę.
- Dobra a co z twoim bratem? - Zadaje pytanie, czyli jeszcze się nie domyśliła.
- Mój brat jest za granicą. Nie mam z nim kontaktu. Natalia moim bratem jest Kuba - widzę zdziwienie na jej twarzy - Kuba Błaszczykowski piłkarz.
- Co? jak? Jakim cudem. Przecież zawsze mówiłaś...
- Przepraszam cię, ale chciałam się odciąć od przeszłości. Tak mówiłam że nie mam nic wspólnego z tym piłkarzem, bo to tak trochę prawda. Wyjechał do Dortmundu kiedy miałam 12 lat. Olał mnie. Nie znam go. Nie znam mojego brata - wybucham płaczem. - Czemu mnie to zawsze spotyka? Najpierw mama, później wyjazd Kuby a teraz...
- Spokojnie. Rozumiem cię. Nie gniewam się - mówi. Wiem że gdyby nie to że ciocia z wujkiem mieli wypadek a Natalia dowiedziała się że Kuba jest moim bratem obraziła by się na mnie, a tak to pewnie nie chce mi dokładać kolejnych zmartwień. - Mogłaś mi powiedzieć. Teraz wiem, czemu zawsze się denerwowałaś jak zaczynałam o nim temat.
- Tak dlatego - mówię i wtulam się w nią. - Dobra muszę zdzwonić do siostry wujka, a później jechać na policję.
- Siostra twojego wujka zaopiekuje się tobą? - Pyta jej mama.
- Wątpię. Nie jestem dla niej żadną rodziną. Nie ma wobec mnie żadnych zobowiązań.
- A brat?
- Nie raczej nie. Nie odzywał się do mnie od czasu wyjazdu do Dortmundu - staram się ukryć żal w moim głosie - Pewnie trafię do domu dziecka. Za rok będę pełnoletnia, dam sobie jakoś radę.
Po tym jak znalazłam numer do Joanny - siostry wujka zadzwoniłam do niej. Wstrząsnęło to nią. obiecała że przyjedzie jak najszybciej i zajmie się pogrzebem. Nigdy nie przeżyłam gorszej chwili niż tej kiedy musiałam zidentyfikować ciała ciotki i wujka. Nie chcę pamiętać tego. Ich zmasakrowane ciała. Zamykam oczy i to widzę, choć nie chcę. Czy kiedyś o tym zapomnę? Wątpię. Później rozmowa z policją. Ustalali czy ma się kto mną zająć. Powiedziałam o Kubie. Mają się z nim skontaktować. Życzę powodzenia.

Dwa tygodnie później

Jakoś funkcjonuję, tak to dobre określenie. Mało co jem w nocy budzę się z krzykiem. Na pogrzebie nie miałam już sił płakać. Nie byłam na meczu, chyba to zrozumiałe. Nawet o nim nie myślałam, ale dziewczyny wygrały. Jak później mówiły wygrały go dla mnie. W następnym sezonie gramy w Orlen Lidze. Trener rozmaił ze mną. Da mi czas bym się uspokoiła i wtedy wrócę do treningów, ale dziś wiem że już nie wrócę. Mój braciszek nie zjawił się na pogrzebie. Policja skontaktowała się z nim. Nie chce się podjąć opieki nade mną. Skąd ja to wiedziałam? Ale wybuchła afera w mediach, że znany piłkarz nie chce się zająć siostrą. Wtedy zadzwonił do mnie. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Przecież nawet nie mamy o czym. Poinformował mnie, że mam się spakować bo po mnie przyjedzie. Dziś jest ten dzień. Nie chce z nim nigdzie jechać. Wolałabym trafić do domu dziecka, przynajmniej zostałabym tuz moim przyjaciółmi i drużyną. Moje marzenie się spełniło mój zespól awansował a ja co? Wyjeżdżam. I to do kogoś kto nie chce się mną zajmować. Nienawidzę go jeszcze bardziej niż wcześniej. Rujnuje moje życie, tylko po to żeby gazety się na nim nie wyżywały. Ale tylko rok będę u niego. Skończę tylko osiemnaście lat pakuję walizki i wracam tu do Rzeszowa do mojego prawdziwego domu. Trener powiedział że przyjmie mnie z otwartymi ramionami. Jakoś ten rok przeżyję. Jestem już spakowana. Czekam na niego. Pod dom podjeżdża auto i już wiem że to on przyjechał, przyjechał by już doszczętnie zepsuć moje życie.

Mamy 4 i już za niedługo spotkanie rodzeństwa :) Mam nadzieję że Wam się podoba :)
Dziękuję Wam za te wyświetlenia i komentarze, nawet nie spodziewałam się ich aż tylu. Dziękuję. Dla mnie to motywacja, by kolejne rozdziały były coraz to lepsze :)

sobota, 2 maja 2015

Rozdział 3

Spałam godzinkę, może troszkę dłużej. Za oknem ciemno, choć jeszcze wcześnie, ale przez ten deszcz Bożego świata nie widać. Zeszłam na dół, ale nikogo nie było. Co oni tyle robią na tych zakupach? Może wpadli do kogoś po drodze. Mogli chociaż dać znać. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. To oni? Ale po co pukają. Może kluczy zapomnieli. Powlokłam się do drzwi, ale nie spodziewałam się za drzwiami widoku dwóch policjantów
- Ewelina Błaszczykowska? - zapytał wyższy z policjantów.
- Eee tak - odpowiedziałam i zaczęłam myśleć co zrobiłam, że policja przyjechała, ale nic mi do głowy nie przychodziło. Ale to co miałam usłyszeć od policjantów...
- Pani rodzice mieli wypadek - usłyszałam i nogi się pode mną ugięły.
- Co z nim? - zdołałam tylko tle powiedzieć.
- Bardzo nam przykro, oboje zginęli na miejscu. Wpadli w poślizg i uderzyli w drzewo. Nie mieli szans - zrobiło mi się słabo, niższy z policjantów podbiegł do mnie i mnie złapał i zaprowadził do salonu bym usiadła.
- Wszystko dobrze? - zapytał. Jak ma być dobrze? Jak?
Teraz tak naprawdę do mnie dotarło co się stało. Po moim policzku zaczęły płynąć łzy.
- Jesteście pewni, że to oni? - zapytałam po kilku minutach kiedy odzyskałam zdolność mowy
- Tak. Jest Pani pełnoletnia? - czy to teraz naprawdę ważne?
- Nie - odpowiedziałam ocierając łzy.
- Ma Pani jakąś rodzinę? - kolejne bezsensowne pytanie. Zaczynają mnie denerwować. Nie mogą mnie zostawić samej, żebym mogła się wypłakać
- Nie, nie mam.. - zaczęłam, ale zaraz przed oczami pojawił się Kuba - znaczy się mam starszego brata, ale on jest za granicą
- Czyli nie da rady by przyjechał i się panią zająć?
- Nie nie da rady. Zadzwonię do siostry wujka, może przyjedzie.
- Dobrze. Jak się Pani trochę uspokoi proszę do nas jutro przyjechać. Musi Pani zidentyfikować zwłoki - powiedział ten wyższy i wyszli.
Kurde czemu mam tak spaprane życie? Czemu mnie to spotyka? Tak, wiem jestem niepełnoletnia nie mogę sama mieszkać. Musi się mną ktoś zaopiekować. Znowu. Najpierw mama, teraz ciocia z wujkiem. Wujek ma siostrę, ale ona mnie nie przygarnie. Przecież to dla mnie obca osoba. Siostra wujka. Na pewno załatwi sprawy związane z pogrzebem, ale mnie nie przygarnie. Widziałam ja kilka razy w życiu. Musze poszukać jej numeru. A co będzie ze mną? Pewnie trafię do domu dziecka. Za rok będę pełnoletnia. Muszę jakoś przeżyć ten rok. No tak jest jeszcze Kuba, ale co go to będzie obchodzić, że zostałam sama? Nie interesował się mną. A może zainteresuje się tym, że ludzie którzy go wychowali zginęli?
- Natalia? - dzwonię do mojej przyjaciółki, nie mogę opanować rozpaczy.
- Ewelina, co się dzieje dlaczego ty płaczesz?
- Natalia... oni...ich... nie ma - mówię, ale moja rozpacz mi to utrudnia.
- Co jacy oni?
- Moi rodzice - odpowiadam po czym zalewam się kolejnym strumieniem łez.
- Boże co? Czekaj zaraz u Ciebie będę - nie czeka aż znowu się odezwę tylko szybko się rozłącza. Po dziesięciu minutach słyszę pukanie. Otwieram Natalii szybko mnie przytula, nie przyszła sama, jest z nią jej mama.
- Już cichutko kochana, wszystko będzie dobrze - tuli mnie cały czas.
- Nie nic nie będzie dobrze, rozumiesz - mówię. No bo jak ma być dobrze?
- Ewelina, ale co się stało? - pyta jej mama.
- Mieli wypadek - cały czas płaczę.
- Masz tu wypij - jej mama poszła do kuchni i wróciła z kubkiem jakiegoś napoju - to na uspokojenie
Wypijam, trochę pomaga.
- Idź się połóż jutro porozmawiamy. Mu tu z tobą zostaniemy..
Po tych całych ziółkach faktycznie chce mi się spać. Zasinam w salonie. nie chcę iść do mojego pokoju. Nie chcę być sama.
Kiedy się budzę mam nadzieję że to tylko zły sen, że wstanę i zobaczę moją ciocią. Rzeczywistość jest jednak brutalna. W kuchni widzę panią Barbarę, mamę Natalii.
- Dzień dobry - mówi ciepło.
- To nie był sen? - pytam z nadzieją w głosie.
- Niestety. Chcesz coś do jedzenia ? - kiwam przecząco głową. Nie mam ochoty jeść, tak naprawdę nie mam ochotę na nic - Natalia zaraz przyjdzie.
Faktycznie po paru chwilach słyszę że ktoś wchodzi i wiedzę Natalię. Jest smutna. podchodzi do mnie i mnie przytula.
- Co się tak właściwie stało? - pyta mnie spokojnie. Widzi chyba, że dziś jestem już w trochę lepszym stanie. Taa lepszym. Przynajmniej nie ryczę tak jak wczoraj
- Mieli wypadek. Wpadli w poślizg i uderzyli w drzewo. Zginęli na miejscu - mówię bez żadnych emocji w głosie
- To straszne - Natalia przytula mnie mocniej.
- Mam dziś do nich przyjechać. Mam zidentyfikować zwłoki. nie wiem czy dam radę.
- Pojedziemy tam z tobą - mówi jej mama - masz jakąś rodzinę? Wiesz musi się Tobą ktoś zaopiekować, załatwić formalności związane z pogrzebem.
- Wujek ma siostrę, muszę do niej zadzwonić.
- Wujek? Jaki wujek o co ci chodzi? - pyta nagle Natalia.
- Natalia bo ty nie wiesz o m nie wszystkiego - no tak teraz będę musiała jej opowiedzieć o moim życiu. Mam nadzieję że mnie nie znienawidzi, że jej nie powiedziałam.
- To mi opowiedz - mówi z naciskiem moja przyjaciółka
- Natalia myślę że to nie jest dobry moment - mówi do niej jej mama
- Nie, w porządku. Jestem jej winna prawdę - uspokajam panią Barbarę

Tamten rozdział był bardzo nudy więc dodaję szybko 3... 
I jak wrażenia? Coś zaczyna się dziać, a to dopiero początek zmian...