- Wszystko dobrze? - Zapytałam kiedy mnie zauważyła.
- Tak, tylko muszę wyjść na chwilkę, mogę?
- Oczywiście, że możesz. Nie zgubisz się? - Zapytała z troską.
- Nie odejdę daleko. Za niedługo wrócę. Jakby co to będę dzwonić - uśmiechnęłam się.
- Dobra.
Wyszłam na dwór. Powietrze było ciepłe. Robiło się już szarawo. Uwielbiałam takie rześkie wieczorne powietrze. Szłam przed siebie. Musze coś zrobić z swoim życiem. W poniedziałek szkoła. Ciekawe czy są w niej jacyś Polacy, było by mi raźniej. Idąc tak dotarłam do parku i zorientowałam się, że się zgubiłam. Nie ma to jak mieć takie szczęście jak ja. Usiadłam na ławce, próbując przypomnieć sobie jak tu dotarłam. Nie chciałam tak odrazu dzwonić do Agaty, bo by mnie już nigdzie nie puściła. Kurde no!
- Cześć. Wszystko w porządku? Pomóc ci w czymś? - Usłyszałam głos mężczyzny. Spojrzałam na niego. Stał uśmiechnięty koło ławki na której siedziałam. O kurde on był podobny, do tego chłopaka z mojego snu.
- Cześć. Tak wszystko w porządku. Czemu pytasz? - Starłam się brzmieć pewnie, co nie było łatwe, ponieważ przez tego przystojniaka poplątały mi się myśli.
- Nie wiem. Wyglądasz na zagubioną - odparł i usiadł obok mnie.
- A skąd mam wiedzieć, że nie jesteś jakimś gwałcicielem lub coś w ten deseń? - Zapytałam.
- A wyglądam na takiego? - Roześmiał się. Boże jak cudownie wyglądał kiedy się śmiał.
- Wiesz podobno tacy ludzie zazwyczaj niczym się nie wyróżniają, więc trudno ich rozpoznać. A tak serio to się chyba zgubiłam - przyznałam się.
- O to fatalnie. A gdzie chcesz dojść może mógłbym ci pomóc - zaoferował nieznajomy.
- Chcę wrócić do domu.- Powiedziałam - No co? Od niedawna tu mieszkam, niedawno przeprowadziłam się do brata - dodałam szybko widząc jego minę.
- Nie jesteś Niemkom prawda? - Zapytał.
- A wyglądam? Oj, przepraszam nie o to mi chodziło - zrobiło mi się głupio.
- Nie no spoko nic nie szkodzi. Mówiłaś, że wprowadziłaś się do brata. Może wiem gdzie mieszka.
- A znasz może Jakuba Błaszczykowskiego? - Zapytałam go, chodź wiedziałam, że to mało prawdopodobne, by znał drogę do naszego domu.
- Jesteś siostrą Błaszczykowskiego? - Był bardzo zdziwiony, oczy mu prawie z orbit wyszły.
- Tak. Co fan Borussii?
- I to jaki - kurde trafiłam na fanatyka.
- Pewnie jesteś na każdym ich meczu?
- Staram się być.
- Serio? Ja dziś byłam i prawie umarłam z nudów. Znaczy się może bym umarła, gdyby nie ci wrzeszczący kibice. Kurde przecież oni by umarłego obudzili. Po meczu myślałam, że głowę mi wysadzi - wyznałam mu, a on się zaczął śmiać.
- Niektórzy twierdzą, że to pomaga piłkarzom. A i wiem gdzie mieszka twój brat mogę cię zaprowadzić - wstał i podał mi rękę.
- Super. A co do tych kibiców to na pewno to piłkarzom pomaga - powiedziałam z sarkazmem.- Jesteś fanem Borussii to pewnie tez Kuby? - Musiałam zadać to pytanie.
- No Kuba gra dobrze. Ale ja wolę kogoś innego. Mówiłaś, że byłaś dziś na meczu. Wiesz kto strzelił gola?
- Czekaj zaraz sobie przypomnę. Kibice krzyczeli jego nazwisko. Czekaj... Cholera nie pamiętam - kurde, myślałam, że to nazwisko będzie mi się śniło po nocach a tu odrazu go zapomniałam.
- Marco Reus był strzelcem. No więc jestem jego fanem. Po prostu jest świetny. - uśmiechnął się ciepło.
- Dla mnie piłkarz jak piłkarz. Każdy jest taki sam - odparłam.
- Taki sam czyli?
- Nadęty bufon, który na prawo i lewo szczyci się swoją forsą, zmienia panienki jak rękawiczki, nie liczy się z innymi. Mam jeszcze wyliczać?
- A ilu znasz piłkarzy?
- Tylko mojego brata.
- No właśnie. Nie wszyscy są tacy. Powiem nawet, że to rzadkość spotkać takiego piłkarza o którym mówisz.
- Jasne, a ten twój idol pewnie jest super skromny i tak dalej - odpysknęłam mu.
- Żebyś wiedziała - uśmiechnął się tak, że ugięły się pode mną nogi. - No i proszę już jesteśmy - wskazał ręką mój dom.
- Jej, wielkie dzięki. Serio nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. Fajnie było cię spotkać i miło, że nie okazałeś się jakimś zbirem. Może kiedyś jeszcze na siebie wpadniemy - zażartowałam.
- I to szybciej niż myślisz - odpowiedział poważnie. Trochę się przestraszyłam, no bo kurde wiedział już gdzie mieszkam i w każdej chwili mógł tu wpaść i mi coś zrobić, Może nie powinnam mu aż tak ufać.
- Może. No to cześć - pożegnałam się szybko i poszłam do domu. Poszłam do góry, wzięłam telefon i napisałam do Natalii "Hej, może nie będzie tu tak źle. Spotkałam super przystojnego faceta. Może go kiedyś jeszcze spotkam."
Kiedy wysłałam jej SMS-a uświadomiłam sobie, że nawet nie znam jego imienia. Tak mnie zauroczył, że zapomniałam zapytać. Trudno, może kiedyś go spotkam. Zeszłam na dół. W kuchni Agata układała przekąski na talerz.
- Pomóc ci? - Zapytałam i chyba ja przestraszyłam.
- Jeju nie skradaj się tak, bo można zawału dostać - złapała się za serce. - Ale skoro już pytasz to możesz mi pomóc? Nie zgubiłaś się?
- Nie - skłamałam - nie byłam daleko, więc nawet nie mogłam się zgubić - zaśmiałam się. Kiedy skończyłyśmy układać poszłam z Agata do ogrodu. Oczywiście kiedy przekraczałam próg wszystkie oczy zwrócone były na mnie. Czułam, że się rumienię
- No więc przedstawiam wam siostrę Kuby Ewelinę - powiedziała Agata - A to Ewelina praktycznie cały skład Borussii - uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Prawie cały, bo Reusa brakuje - odpowiedział ktoś.
Zaraz zaczęli podchodzić do mnie i się mi przedstawiać. Pewnie połowę imion zapomnę ale to co. Nie czułam się komfortowo w ich towarzystwie. Myślałam o moim przystojnym nieznajomym. Kiedy siedziałam na ławce usłyszałam "O zjawił się i strzelec gola" Odwróciłam się i zobaczyłam jego. O fuck chłopak który mi pomógł to ten cały Reus. Ale wstyd. Gdybym tylko bardziej uważała na meczu to w tym parku bym go poznała. Wszyscy zaczęli się z nim witać. Ja nie mogłam się ruszyć z tej ławki. Tak bardzo chciałam uciec do pokoju, ale nie mogłam. Zauważyłam, że podchodzi do mnie z Agatą.
- Marco, to jest Ewelina - spojrzała na mnie - Ewelina to jest Marco .
- Miło mi - wydukałam.
- Mi też - uśmiechnął się słodko.
- Czemu mi nie powiedziałeś? - Zapytałam z wyrzutem kiedy Agata odeszła.
- Co? - Udał zdziwionego.
- Że ty to ty. Pewnie miałeś niezły ubaw co? - Zapytałam ze złością, chodź sama nie wiem czemu. To ja zrobiłam z siebie kretynkę i tylko ja byłam temu winna. Przecież nie musi chodzić i machać do wszystkich mówiąc "Jestem Marco Reus".
- Na początku myślałem, że mnie rozpoznałaś i tylko udajesz, dopiero później się zorientowałem, że ty to tak na serio - zaśmiał się.
- Super.
- Ej, nie przejmuj się. Przynajmniej przekonałaś się że nie każdy piłkarz do dupek.
- A może wręcz odwrotnie? Zresztą nieważne - machnęłam ręką i wstałam. Poszłam do kuchni gdzie był Kuba.
- Pomóc ci w czymś? - Myślałam, że mnie nie zauważył, ale jednak się myliłam.
- Szukam Agaty. Nie wiesz gdzie jest? - Zapytałam niepewnie. To były pierwsze moje słowa do niego odkąd tu przybyłam.
- Poszła do góry położyć dziewczynki - odpowiedział i się uśmiechnął - Ewelina musimy pogadać.
- Kuba wiem, wiem że musimy- zaczęłam - tylko, że nie jestem gotowa. Nie teraz okej? Kiedy sobie wszytko poukładam, obiecuję, że do ciebie przyjdę - powiedziałam szybko, bo nie chciałam, żeby zaczynał teraz. - Zgoda?
- Masz rację teraz to chyba nie odpowiedni moment - popatrzyła na ogród i się zaśmiał.
- Dobrze. Pójdę do Agaty - powiedziałam i szybkim krokiem poszłam do sypialni dziewczynek.
- Agata? - Szepnęłam.
- Tak? - Wyszła z pokoju.
- Wiesz co po tym meczu boli mnie głowa. Nie obrazisz się jak pójdę się położyć?
- Nie, jeśli chcesz to idź - odparła ze zrozumieniem.
- Jest jeszcze coś - powiedziałam kiedy była przy schodach.
- Coś się stało?
- Nie. Gadąłm z Kubą. Znaczy się powiedziałam, że pogadamy kiedy się w sobie zbiorę, żeby poczekał
- Dobrze zrobiłaś - uśmiechnęła się - jemu tego trzeba. A teraz dobranoc.
- Dobranoc - odpowiedziałam i poszłam do pokoju. Przebrałam się. Wzięłam telefon. Miała SMS-a od mojej przyjaciółki :
"Uuu no no no. Czyżby się ktoś zakochał?"
"Fałszywy alarm. ten koleś to dupek" - odpisałam jej i poszłam spać.
No i mamy 8. Mam nadzieję że się podoba.
Jak tam humory po wczorajszym finale? Musze przyznać, że u mnie załamka. Ale trudno pa takim sezonie dojście do finału to i tak sukces.
Dumni po zwycięstwie, wierni po porażce :)