Kolejne dni nie przyniosły niczego nowego. Ciągle "uciekałam" przed moim bratem. Kilka razy zabierał się, żeby ze mną porozmawiać, ale ja mu to utrudniałam. Sama siebie nie rozumiałam, przecież nie zjadł by mnie gdybym zamieniła z nim kilka słów. Ale z drugiej strony co miałby mi powiedzieć? Że żałuje, że gdyby mógł to by cofnął czas? Nie chciałam tego słyszeć.
Nadeszła ta sobota, której tak się obawiałam. Chciałam jakoś się ewakuować z domu, ale nie miałam gdzie. Dzień wcześniej pojechałyśmy z Agata na zakupy u pomogłam jej przy przygotowaniu potraw na dzisiejszy dzień.
- Mam do ciebie pytanie - zaczęła Agata, kiedy siedziałyśmy w salonie. Kuby nie było, ponieważ dziś był mecz i mieli trening przygotowawczy czy coś w tym stylu.
- Pytaj - odpowiedziałam .
- Nie zrozum mnie źle, ale jak długo masz jeszcze zamiar ignorować Kubę? Widzę że przed nim uciekasz. Musicie w końcu porozmawiać - wyrzuciła z siebie to co ją dręczyło
- Agata ja wiem doskonale, że musimy pogadać i że przed tym nie ucieknę. Wiem, że ten moment nadejdzie. Sama się sobie dziwie że tak reaguje. Widzę to, że Kuba chce coś mi powiedzieć. Każdego wieczoru obiecuję sobie, że następnego dnia z nim pogadam, że wyjaśnimy sobie wszystko, ale kiedy widzę, że on chce coś powiedzieć, to po prostu ogarnia mnie jakiś strach. Cała odwaga dnia wcześniejszego ucieka i ja tez uciekam. Musi mi dać trochę czasu. Musi mnie zrozumieć.
- Powtarzam mu to codziennie - widzę że uśmiecha się do mnie - ale on jest bardzo niecierpliwy.
- Po prostu kiedy jest obok mnie stresuje się. Czuję się jakby był obok mnie ktoś obcy, boję się nawet na niego spojrzeć - tłumaczę jej.
- Dobra powiem mu o tym.
- Dzięki - mówię jej i idę do swojego pokoju.
Kiedy tam jestem po raz któryś w myślach przeprowadzam rozmowę z Kubą. Wchodzę na Skeypa. Natalia jest dostępna więc dzwonię do niej
- No hej - wita mnie moja przyjaciółka - i jak tam?
- Hej Natalia. A jak ma być?
- Ej, co ty taka przybita? - pyta mnie
- Szczerze to sama nie wiem.
- Jak tam sprawy z braciszkiem?
- Tak jak ostatnio. Nie gadałam z nim, choć on próbuje zagadać.
- A ty?
- Co ja? Ja udaję, że gdzieś się spieszę lub coś w tym stylu. Boje się rozmowy z nim. Dziś gadałam o tym z Agatą.
- Pogadaj z nim, ulży ci - no tak co innego mogłabym usłyszeć od największej fanki Błaszczykowskiego?
- Postaram się - kiedyś dodaje w myślach
- No a wybierasz się na dzisiejszy mecz?
- Niestety tak. Zostałam do tego zmuszona. Dostałam cały ekwipunek. Koszulkę szalik i tym podobne
- Ej, jak to niestety? Powinnaś się cieszyć. Masz swoje nazwisko na koszulce?
- Nie nie mam. Sama wiesz, że nie lubię piłki nożnej. I jeszcze po meczu mają wpaść do nas piłkarze, a w poniedziałek idę do szkoły. Maskara
- Nie wierzę! Poznasz piłkarzy Borussii. Kobieto wiesz ilu ludzi o tym marzy?
- Wiem, ale nie jestem jedną z nich. Wisz co muszę już kończyć. Zadzwonię za jakiś czas pa - mówię szybko i się rozłączam. Nie mam ochoty gadać z nią o tym jakie mam szczęście że mogę poznać piłkarzy. Wkurzyła mnie. Nie lubię kiedy z trybu "moja przyjaciółka" przechodzi na tryb "fanka Borussii". Wpadł mi do głowy pewien plan. Nie mogę się doczekać kiedy BVB będzie grało z ich największym wrogiem Schalke, a z tego co wiem odbędzie się to wkrótce.
Dwie godziny przed meczem zaczęłyśmy się przygotowywać. Oliwia też idzie z nami na mecz. Słodko wygląda w koszulce Borussii. Z tego co widzę mamy zgoła inne humory. Mała jest podekscytowana i szczęśliwa, a ja zła ponieważ idę tam z przymusu. Kiedy zmierzamy na stadion widzę lawinę i to dosłownie lawinę ludzi ubranych w te same kolory. Nie rozumiem ich. Jak można tracić bezcenny czas na oglądanie jakiegoś durnego meczu, durnej drużyny? Niektórzy na koszulkach mają nazwisko mojego brata. Żenada. Mecz w ogóle mnie nie interesuje w przeciwieństwie do tych wszystkich ludzi, którzy drą się w niebo głosy jakby to miało w jakiś sposób pomóc. Doprowadzają mnie tym samym do szału. W końcu przerwa. Ludzie trochę się uspokoili. Miałam plan, żeby niby iść do toalety i uciec stąd, ale niestety nie znam drogi do domu. Kiedy zaczyna się druga połowa trybuny znów ozywają. Po wybuch radości wnioskuję, że padł gol. Zaciekawiona patrzę kto strzelił. Widzę blondyna który biegnie do swoich kolegów i rzuca się na nich. Pewnie to on strzelił. Nagle ktoś mówi Marco, a wszyscy krzyczą Reus. Zapewne to on był strzelcem gola. W końcu mecz się kończy. Wynik 1:0 dla Borussii. Kiedy wychodzę ze stadionu czuję ulgę, że to już koniec. Głowa mnie boli od tych wrzasków.
- Nie podobał ci się mecz? - pyta Agata kiedy wracamy do domu
- Nie lubię piłki nożnej. Nie interesuje mnie. I jeszcze ci kibice tak krzyczeli, przez nich boli mnie teraz głowa - żalę się Agacie
- To co ty było super - wtrąca radosna Oliwia.
Gdy jesteśmy w domu idę do góry się przebrać. Wybieram niebieskie spodnie i niebieską koszulkę. Znajome barwy? Mam nadzieję, że chłopaki zorientują się co one oznaczają. Tak wiem jestem okropna. Po około dwóch godzinach słyszę, że w domu robi się głośniej. Pewnie już wszyscy przyjechali. Chociaż nie mam na to najmniejszej ochoty idę na dół.
Witam wszystkich. Przepraszam że tylko w tym tygodniu 1 rozdział, ale ciągle mam urwanie głowy. Może w następnym się trochę uspokoi. Nudny rozdział, ale taki musi być. Mam nadzieje że nie zabijecie mnie za to.
Niech ona wreszcie z nim pogada no...;/Może jej to lepiej zrobi i przede wszystkim ich relacje się poprawią.Jestem ciekaw czy na domowce się coś wydarzy.Pozdrawiam i życzę weny.;)
OdpowiedzUsuń