wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 15

Noc miałam niespokojną. Śnili mi się. Wujek z ciocią. Rozmawiałam z nimi. Chciałam wiedzieć czemu? Czemu mnie tyle lat okłamywali? Nie potrafili mi odpowiedzieć. Usłyszałam tylko "przepraszam" i się obudziłam. Po raz kolejny tej nocy. Promienie słońca wpadały do pokoju. Nie miałam ochoty wychodzić z łózka, ale chcąc nie chcą musiałam. Nie mogłam już dłużej gnić w łóżku. Musiałam przewietrzyć mój umysł. Odciąć się od tych myśli.
- Cześć Agata - przywitałam moją bratową kiedy zeszłam na dół - Kuby nie ma?
- Hej. Nie ma wyszedł na trening.
- Rozmawiam z nim. Wszystko już wiem - oznajmiłam.
- Tak wiem. Mówił mi. Jeszcze chyba nigdy nie wiedziałam go takiego szczęśliwego - powiedziała a mi się zrobiło tak jakoś ciepło.
- Ty wiedziałaś o wszystkim?
- Tak wiedziałam. Ale nie miałam prawa się do tego wtrącać. Do sprawa między tobą a Kubą. Ciesze się, że wszystko już sobie wyjaśniliście.
- Tez się cieszę, choć prawda jest okrutna. Mogłyśmy jutro pojechać do tej szkoły. Dziś nie szczególnie mam na to ochotę.
- Jasne, jak chcesz - uśmiechnęła się. - Pójdziesz na chwile do dziewczynek? Są w ogrodzie.
- Oczywiście - odpowiedziałam i udałam się do ogrodu gdzie Oliwka siedziała na kocyku z Lenką i jej pilnowała.
- Cześć ciociu - odrazu mnie dostrzegła.
- Cześć księżniczko. Pilnujesz Lenki?
- Tak. Lubię się z nią bawić. Ty też się z nami pobawisz?
- Chętnie - uwielbiam te dziewczynki. Są takie słodkie i kochane. Oliwka jest bardzo odpowiedzialna jak na swój wiek. Dzięki zabawie z nimi zapomniałam o wszystkim. Poczułam się tak swobodnie i moją głowę nie zakrzątały niepotrzebne myśli. Bawiąc się z nimi czas szybko mi zleciał.
- Tatuś - zawołała radośnie Oliwka, kiedy Kuba pojawił się w ogrodzie. Zerwała się na równe nogi i pobiegła go przytulić.
- Cześć słoneczko - uścisnął ją, a następnie pocałował Lenkę. - Wszystko dobrze? - zwrócił się do mnie
- Tak. Kuba Przepraszam i dziękuję - miałam łzy w oczach, choć nie wiem czemu. Patrząc tak na niego przypomniałam sobie te wszystkie sytuację, w których byłam dla niego taka wredna, nieprzyjemna
- Ej no, wszystko okej - uśmiechnął się do mnie i mnie przytulił. Boże brakowało mi tego. Takiej bezwarunkowej braterskiej miłości, jego opieki. Teraz wszystko musi się udać.
- Agata woła na obiad.
- No to idziemy - Kuba wziął Lenkę na ręce, a Oliwka sama szybko pobiegła do domu. Obiad nigdy jeszcze nie przebiegał w tak miłej i spokojnej atmosferze. Wszyscy rozmawialiśmy ze sobą, śmialiśmy się, jak normalna rodzina. Kuba opowiadał o treningu. Widać było, że kocha to co robi. Kiedy skończyliśmy posiłek, dostałam wiadomość od Marco.
 "Cześć, chciałem zapytać, o której mogę przyjechać po Ciebie, żebyś mogła "odcierpieć swoją karę"? :) - po przeczytaniu, uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy
"Może tak o 17, jeśli Ci pasuje :)"
"Pasuje. No to do zobaczenia o 17" :D
Musze przyznać, że mimo wszystko cieszyłam się na to spotkanie. Byłam nim bardzo podekscytowana i trochę się denerwowałam. Około godziny 16 zaczęłam przygotowywać się na spotkanie z Marco. I tu pojawił się odwieczny dylemat kobiety: co na siebie założyć? Sukienkę? Nie, bo to by było za elegancko i by pomyślał, że wystroiłam się jak na randkę. W bluzie raczej też nie pasuje. Wybrałam czarne legginsy, koszulę w kratę i baleriny. Tak w sam raz. Uczesałam się, nałożyłam lekki makijaż i byłam gotowa. Z niecierpliwością czekałam, aż wybije ta godzina.W końcu usłyszałam podjeżdżający samochód. To musiał być Marco. Wybiegłam z pokoju.
- Agata wychodzę! - krzyknęłam
- Gdzie? - zapytała mnie
- Jak to gdzie, umówiła się z Marco - wtrącił z uśmiechem Kuba. - Tylko mi tam proszę grzecznie - zaśmiał się.
- Oczywiście - opowiedziałam i wyszłam z domu.
Kiedy zobaczyłam Marco stojącego obok samochodu wybuchnęłam śmiechem
- Ale się dobraliśmy. - Blondyn także miał koszulę w kratę.
- Nie da się ukryć - powiedział z rozbawieniem. - A teraz zapraszam cię do samochodu - otworzył mi drzwi, siadł za kierownica i ruszaliśmy.
- Gdzie mnie zabierasz? - zapytałam.
- Przykro mi, ale nie mogę tego zdradzić - powiedział z pełną powagą.
- Głupek - powiedziałam pod nosem.
- Ale z dobrym słuchem - wystawił mi język.
Po kilkunastu minutach jazdy Marco zatrzymał samochód.
- Wesołe miasteczko? - byłam zdziwiona.
- A co w tym dziwnego?
- Taki duży chłopak i jeszcze do wesołego miasteczka chodzi? - zaczęłam się z niego śmiać.
- Każdy czasem potrzebuje poczuć w sobie dziecko - wziął mnie za rękę i weszliśmy.
Było cudownie. Wygłupialiśmy i śmialiśmy się jak dzieci. Niektórzy patrzyli na nas jak na wariatów, ale nam to nie przeszkadzało. Kurde fajny jest ten Reus. Byliśmy chyba wszędzie: karuzele, gokarty, dom strachów, diabelski młyn. Od śmiechu bolał mnie brzuch. Od czasu mojego przyjazdu tutaj nie bawiłam się tak dobrze.
- O matko, dziękuję ci, dawno się tak dobrze nie bawiłam - powiedziałam kiedy już wychodziliśmy
- Nie ma za co - odpowiedział z tajemniczym uśmiechem Marco - z nami nie będziesz się tu nudzić.
- A w to nie wątpię - odpowiedziałam mu.
- Pogodziłaś się z Kubą? - zapytał
- Skąd wiesz?
- Bo dawno nie był taki szczęśliwy - zdziwiły mnie te słowa
- Serio? A ty o wszystkim wiedziałeś?
- Tak, byłem tym z nielicznych którzy o wszystkim wiedzieli. Bardzo smuciło mnie patrząc na to jak Kuba się męczy. Jest moim przyjacielem i zawsze to jakoś wpływa na otoczenie.
- I to wszystko moja wina. Jestem tak cholernie na siebie wkurzona. Jak przypomnę sobie to jak go traktowałam. Może i miałam takie prawo, ale byłam głupia. Gdybym pozwoliła Kubie odrazu wszystko wytłumaczyć, ale nie ja wolałam zachowywać się jak rozwydrzony gówniarz.
- Ej, ale już wszystko jest okej. Nie musisz już tego rozpamiętywać - pocieszał mnie.
- Dziękuje ci za wszystko - powiedziałam kiedy już byliśmy pod domem.
- naprawdę nie ma za co. Jeśli nie masz nic przeciwko pójdę z tobą do domu, bo muszę zobaczyć się z Kubą.
- Nie nie mam nic przeciwko. Nie spędzacie czasem za dużo czasu razem?
- A co zazdrosna?
- Hahaha chciałbyś - odpowiedziałam mu i weszliśmy do środka. Kiedy wchodziłam do kuchni wpadłam na Kubę.
- Co ty przed Marco uciekasz? - zaczął się ze mnie śmiać.
- Nie, przepraszam nie zauważyłam cię - powiedziałam mojemu bratu.
- Ach ta miłość - uśmiechnął się do mnie.
- Jaka miłość? O czym ty mówisz? Przegrałam z nim zakład i musiałam się z nim spotkać.
- A to teraz to się nazywa przegrana w zakładzie. Za moich czasów to były randki - nie dawał za wygraną, a Marco tylko stał i się śmiał.
- Głupki - powiedziałam i poszłam do siebie. teraz jest idealnie. Rozmawiam normalnie z Kubą, świetnie bawię się z Marco. Jutro czeka mnie wyprawa do nowej szkoły. Jestem na nią gotowa. Teraz kiedy wszystko się układa, czuję że mogę wszystko.

I oto kolejny rozdział. Nic ciekawego się nie dzieje. Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać, ale wena mnie opuściła :(

6 komentarzy:

Komentując motywujesz :)