wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 15

Noc miałam niespokojną. Śnili mi się. Wujek z ciocią. Rozmawiałam z nimi. Chciałam wiedzieć czemu? Czemu mnie tyle lat okłamywali? Nie potrafili mi odpowiedzieć. Usłyszałam tylko "przepraszam" i się obudziłam. Po raz kolejny tej nocy. Promienie słońca wpadały do pokoju. Nie miałam ochoty wychodzić z łózka, ale chcąc nie chcą musiałam. Nie mogłam już dłużej gnić w łóżku. Musiałam przewietrzyć mój umysł. Odciąć się od tych myśli.
- Cześć Agata - przywitałam moją bratową kiedy zeszłam na dół - Kuby nie ma?
- Hej. Nie ma wyszedł na trening.
- Rozmawiam z nim. Wszystko już wiem - oznajmiłam.
- Tak wiem. Mówił mi. Jeszcze chyba nigdy nie wiedziałam go takiego szczęśliwego - powiedziała a mi się zrobiło tak jakoś ciepło.
- Ty wiedziałaś o wszystkim?
- Tak wiedziałam. Ale nie miałam prawa się do tego wtrącać. Do sprawa między tobą a Kubą. Ciesze się, że wszystko już sobie wyjaśniliście.
- Tez się cieszę, choć prawda jest okrutna. Mogłyśmy jutro pojechać do tej szkoły. Dziś nie szczególnie mam na to ochotę.
- Jasne, jak chcesz - uśmiechnęła się. - Pójdziesz na chwile do dziewczynek? Są w ogrodzie.
- Oczywiście - odpowiedziałam i udałam się do ogrodu gdzie Oliwka siedziała na kocyku z Lenką i jej pilnowała.
- Cześć ciociu - odrazu mnie dostrzegła.
- Cześć księżniczko. Pilnujesz Lenki?
- Tak. Lubię się z nią bawić. Ty też się z nami pobawisz?
- Chętnie - uwielbiam te dziewczynki. Są takie słodkie i kochane. Oliwka jest bardzo odpowiedzialna jak na swój wiek. Dzięki zabawie z nimi zapomniałam o wszystkim. Poczułam się tak swobodnie i moją głowę nie zakrzątały niepotrzebne myśli. Bawiąc się z nimi czas szybko mi zleciał.
- Tatuś - zawołała radośnie Oliwka, kiedy Kuba pojawił się w ogrodzie. Zerwała się na równe nogi i pobiegła go przytulić.
- Cześć słoneczko - uścisnął ją, a następnie pocałował Lenkę. - Wszystko dobrze? - zwrócił się do mnie
- Tak. Kuba Przepraszam i dziękuję - miałam łzy w oczach, choć nie wiem czemu. Patrząc tak na niego przypomniałam sobie te wszystkie sytuację, w których byłam dla niego taka wredna, nieprzyjemna
- Ej no, wszystko okej - uśmiechnął się do mnie i mnie przytulił. Boże brakowało mi tego. Takiej bezwarunkowej braterskiej miłości, jego opieki. Teraz wszystko musi się udać.
- Agata woła na obiad.
- No to idziemy - Kuba wziął Lenkę na ręce, a Oliwka sama szybko pobiegła do domu. Obiad nigdy jeszcze nie przebiegał w tak miłej i spokojnej atmosferze. Wszyscy rozmawialiśmy ze sobą, śmialiśmy się, jak normalna rodzina. Kuba opowiadał o treningu. Widać było, że kocha to co robi. Kiedy skończyliśmy posiłek, dostałam wiadomość od Marco.
 "Cześć, chciałem zapytać, o której mogę przyjechać po Ciebie, żebyś mogła "odcierpieć swoją karę"? :) - po przeczytaniu, uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy
"Może tak o 17, jeśli Ci pasuje :)"
"Pasuje. No to do zobaczenia o 17" :D
Musze przyznać, że mimo wszystko cieszyłam się na to spotkanie. Byłam nim bardzo podekscytowana i trochę się denerwowałam. Około godziny 16 zaczęłam przygotowywać się na spotkanie z Marco. I tu pojawił się odwieczny dylemat kobiety: co na siebie założyć? Sukienkę? Nie, bo to by było za elegancko i by pomyślał, że wystroiłam się jak na randkę. W bluzie raczej też nie pasuje. Wybrałam czarne legginsy, koszulę w kratę i baleriny. Tak w sam raz. Uczesałam się, nałożyłam lekki makijaż i byłam gotowa. Z niecierpliwością czekałam, aż wybije ta godzina.W końcu usłyszałam podjeżdżający samochód. To musiał być Marco. Wybiegłam z pokoju.
- Agata wychodzę! - krzyknęłam
- Gdzie? - zapytała mnie
- Jak to gdzie, umówiła się z Marco - wtrącił z uśmiechem Kuba. - Tylko mi tam proszę grzecznie - zaśmiał się.
- Oczywiście - opowiedziałam i wyszłam z domu.
Kiedy zobaczyłam Marco stojącego obok samochodu wybuchnęłam śmiechem
- Ale się dobraliśmy. - Blondyn także miał koszulę w kratę.
- Nie da się ukryć - powiedział z rozbawieniem. - A teraz zapraszam cię do samochodu - otworzył mi drzwi, siadł za kierownica i ruszaliśmy.
- Gdzie mnie zabierasz? - zapytałam.
- Przykro mi, ale nie mogę tego zdradzić - powiedział z pełną powagą.
- Głupek - powiedziałam pod nosem.
- Ale z dobrym słuchem - wystawił mi język.
Po kilkunastu minutach jazdy Marco zatrzymał samochód.
- Wesołe miasteczko? - byłam zdziwiona.
- A co w tym dziwnego?
- Taki duży chłopak i jeszcze do wesołego miasteczka chodzi? - zaczęłam się z niego śmiać.
- Każdy czasem potrzebuje poczuć w sobie dziecko - wziął mnie za rękę i weszliśmy.
Było cudownie. Wygłupialiśmy i śmialiśmy się jak dzieci. Niektórzy patrzyli na nas jak na wariatów, ale nam to nie przeszkadzało. Kurde fajny jest ten Reus. Byliśmy chyba wszędzie: karuzele, gokarty, dom strachów, diabelski młyn. Od śmiechu bolał mnie brzuch. Od czasu mojego przyjazdu tutaj nie bawiłam się tak dobrze.
- O matko, dziękuję ci, dawno się tak dobrze nie bawiłam - powiedziałam kiedy już wychodziliśmy
- Nie ma za co - odpowiedział z tajemniczym uśmiechem Marco - z nami nie będziesz się tu nudzić.
- A w to nie wątpię - odpowiedziałam mu.
- Pogodziłaś się z Kubą? - zapytał
- Skąd wiesz?
- Bo dawno nie był taki szczęśliwy - zdziwiły mnie te słowa
- Serio? A ty o wszystkim wiedziałeś?
- Tak, byłem tym z nielicznych którzy o wszystkim wiedzieli. Bardzo smuciło mnie patrząc na to jak Kuba się męczy. Jest moim przyjacielem i zawsze to jakoś wpływa na otoczenie.
- I to wszystko moja wina. Jestem tak cholernie na siebie wkurzona. Jak przypomnę sobie to jak go traktowałam. Może i miałam takie prawo, ale byłam głupia. Gdybym pozwoliła Kubie odrazu wszystko wytłumaczyć, ale nie ja wolałam zachowywać się jak rozwydrzony gówniarz.
- Ej, ale już wszystko jest okej. Nie musisz już tego rozpamiętywać - pocieszał mnie.
- Dziękuje ci za wszystko - powiedziałam kiedy już byliśmy pod domem.
- naprawdę nie ma za co. Jeśli nie masz nic przeciwko pójdę z tobą do domu, bo muszę zobaczyć się z Kubą.
- Nie nie mam nic przeciwko. Nie spędzacie czasem za dużo czasu razem?
- A co zazdrosna?
- Hahaha chciałbyś - odpowiedziałam mu i weszliśmy do środka. Kiedy wchodziłam do kuchni wpadłam na Kubę.
- Co ty przed Marco uciekasz? - zaczął się ze mnie śmiać.
- Nie, przepraszam nie zauważyłam cię - powiedziałam mojemu bratu.
- Ach ta miłość - uśmiechnął się do mnie.
- Jaka miłość? O czym ty mówisz? Przegrałam z nim zakład i musiałam się z nim spotkać.
- A to teraz to się nazywa przegrana w zakładzie. Za moich czasów to były randki - nie dawał za wygraną, a Marco tylko stał i się śmiał.
- Głupki - powiedziałam i poszłam do siebie. teraz jest idealnie. Rozmawiam normalnie z Kubą, świetnie bawię się z Marco. Jutro czeka mnie wyprawa do nowej szkoły. Jestem na nią gotowa. Teraz kiedy wszystko się układa, czuję że mogę wszystko.

I oto kolejny rozdział. Nic ciekawego się nie dzieje. Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać, ale wena mnie opuściła :(

czwartek, 26 listopada 2015

Rozdział 14

I oto nastał moment , w którym wszystko ma się wyjaśnić.Moment którego się tak bardzo bałam.
- Zanim ci wszystko opowiem, poczekaj tu chwilkę. Coś muszę przynieść - oznajmił mój brat i wyszedł. Wrócił po kilku chwilach z jakimś pudełkiem. Nie rozumiałam o co chodzi. Może to co jest w tym pudełku pomoże mi zrozumieć? Z niecierpliwością czekałam na początek historii.
- Wiesz może czemu nasze wujostwo nie miało dzieci? - zapytał mnie.
- Ponieważ zaadoptowali nas i nie mieli czasu na dzieci? - zapytałam go, bo sama nie wiedziałam. Prawdę mówiąc nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
- Nie. Ciotka nie mogła mieć dzieci. Była bezpłodna - oznajmił mój brat.
- Co? Nigdy o tym nie mówili - byłam mega zdziwiona.
- A ty byś chciała o tym mówić? Po tym jak ojciec zamordował mamę strasznie się starali o adopcję, a kiedy im się udało byli w siódmym niebie. Może nie mogli mieć własnych dzieci, ale mieli nas. Mogli nas wychowywać i troszczyć się jak o swoje. To, że my przybiliśmy, było idealną wymówką do tego, że nie mają swoich dzieci. Właśnie tak jak powiedziałaś, wszyscy myśleli, że maja nas nie mają czasu na swoje. A tymczasem my byliśmy jak wygrana na loterii. Robili wszystko, żebyśmy traktowali ich jak prawdziwych rodziców, dbali o nas, chcieli, żebyśmy mieli wszystko czego tylko zapragniemy. Myśleli, że zapomnimy o naszych rodzicach. Fakt o ojcu chciałbym zapomnieć - przerwał na chwilę, widać było, że to wspomnienie wciąż jest w nim. - Gdyby nie wujek i ciocia nie wiem co by było ze mną. Dzięki nim zacząłem grać. Byłem coraz starszy i zaczynałem rozumieć o co im chodzi, chcieli mieć nas tylko dla siebie i obok siebie. Dlatego też kiedy dostałem propozycję gry w Krakowie pojechaliśmy wszyscy wspólnie, ponieważ nie chcieli, żebym się oddalił. Ale przeprowadzka do innego kraju nie wchodziła w grę. Nie chcieli żebym jechał, ale ja byłem dorosły, mogłem sam decydować, a gra w Dortmundzie to była ogromna szansa. Pamiętam co ci wtedy obiecałem. Że po ciebie wrócę. Nie wszystko jednak ułożyło się tak jak chciałem. Powiedziałem im, że gdy tylko się tu zadomowię to po ciebie wracam. Zgodzili się. Pamiętasz ja z tobą pisałem - skinęłam głową - właśnie, później nasz kontakt się nagle urwał. Wiesz dlaczego - pokiwałam przecząco głową. - Zadzwoniłem do nich i powiedziałem, że już wszystko u mnie dobrze, że mam mieszkanie, gram regularnie i mogę po ciebie przyjechać. Rozłączyli się. Pisałem do ciebie listy, ale wszystkie wracały do mnie - tu pokazał palcem na pudełko - mam je wszystkie. Możesz zobaczyć.
- Później popatrzę mów dalej - ponagliłam go.
- Dobra. Dziwnym trafem zmieniłaś numer telefonu, adres mejlowy. Byłem zaskoczony. Nie wiedziałem o co chodzi. Przyjechałem do Polski. W naszym domu was nie było.Dowiedziałem się, że się przeprowadziliście.
- Wujek dotarł lepszą ofertę pracy w Rzeszowie - przerwałam mu.
- Nieprawda. Przeprowadziliście się, żebym nie mógł utrzymywać z tobą kontaktu. Chcieli nas od siebie oddalić. Znalazłem was. Wiesz co usłyszałem? Ze nie mam do ciebie żadnych praw, że cię nie oddadzą, a poza tym ty i tak byś nie chciała bo mnie nienawidzisz - schował twarz w dłoniach - cholernie to zabolało.
- I ty od tak w to uwierzyłeś? - byłam zdziwiona i zła.
- A co miałem zrobić? Odpuściłem cię i  przestałem pisać. Miałaś takie prawo. Wróciłem do Dortmundu. próbowałem złapać z tobą kontakt, ale na próżno. Zadzwonili do mnie i powiedzieli, żeby nie próbował cię odzyskać, że będę mieć kłopoty, że jesteś szczęśliwa i już prawie o mnie nie pamiętasz - miał łzy w oczach
- Kłamstwo! - mi też łzy popłynęły. - Nigdy, rozumiesz nigdy o tobie nie zapominałam. Codziennie myślałam o tobie. Gdzie jesteś, co robisz, jak się czujesz. Zaczynałam i kończyłam dzień myśląc o tobie. Powoli docierało do mnie, że mnie olałeś, że żyjesz tu sobie z nową rodzinką nie myśląc o mnie. Mówisz, że chciałeś mnie odzyskać, to dlaczego kiedy wujek z ciocią zginęli nie chciałeś mnie?
- Bałem się. To nie tak, że zapomniałem, tez myślałem o tobie. Po prostu myślałem, że mnie nie pamiętasz, że nie chcesz bym cię przygarnął. Później dotarło do mnie, że to jest szansa, żeby cię odzyskać. Wiedziałem, że nie będzie łatwo. Kiedy po ciebie jechałem tak strasznie się bałem. Wiedziałem, że będziesz zła, ale twój chłód w stosunku do mnie był namacalny. Próbowałem od początku ci wyjaśnić. Wiem, że to brzmi dziwnie, że możesz nie do końca dowierzać, ale tak było. Siostrzyczko ja nigdy nie zapomniałem o tobie. Wiesz jak się czułem kiedy za każdym razem mnie odtrącałaś, kiedy mnie ignorowałaś? Cieszyłem się tylko tym, że dogadujesz się z Agatą i z dziewczynkami. Ja jakoś to mogłem znieść, ale łatwo nie było. Czekałem długo, żebyś w końcu chciała usłyszeć tą historię - płakał kiedy kończył mówić.
- Kuba czemu? Czemu oni to zrobili? - Tak miał rację mogłam mu nie wierzyć, ale jednak uwierzyłam. To mój brat nie mógł by mnie okłamać w tak ważnej sprawie. Poza tym wszystko się zgadzało. nasza nagła przeprowadzka, to że wujek kazał mi zmienić numer i mejla, to że kiedyś odwiedził nas jakiś mężczyzna i ciocia była bardzo zdenerwowana, teraz wiem że tym mężczyzną był najprawdopodobniej Kuba.
- Chcieli mieć ciebie tylko dla siebie. Ze mną się nie udało. "Uciekłem" im. Nie chcieli zostać sami na starość. Wiem, że pewnie zniszczyłem ci obraz naszego wujostwa, ale powinnaś znać prawdę.
- Kubuś zostawisz mnie samą? Proszę cię. Przekazałeś mi dużo informacji, chcę trochę pomyśleć.
- Jasne. Cieszę się, że mnie wysłuchałaś. Myślałem, że zareagujesz inaczej, że mi nie uwierzysz. Dobra już idę. Dobranoc - powiedział przytulił mnie i wyszedł. Wzięłam do ręki pudełko, które zostawił na łóżku. Było tam mnóstwo listów, wszystkie zaadresowane do mnie. Treść każdego listu brzmiała podobnie
"Kochana siostrzyczko. 
Tu ja Twój bart. Chcę, żebyś wiedziała,że wszystko u mnie dobrze, że nie zapomniałem o Tobie. Tęsknię za Tobą i chciałbym Cię zobaczyć. Proszę skontaktuj się za mną jakoś
Twój brat Kuba"
Wszystkie były odsyłane do niego. Naprawdę chciał mieć ze mną kontakt. Czemu oni to zniszczyli? Widzieli jak za nim tęsknie, wiedzieli, że mi go brakuje i patrzyli na to tak obojętnie. Teraz rozumiem, czemu nie wspierali mojej miłości do siatkówki tak jak Kubę. Nie chcieli, żebym im uciekła, żebym się usamodzielniła. Przez nich znienawidziłam mojego brata. Mogłam go stracić już na zawsze. Żyłabym w świadomości, że mnie nie kocha, a tu było inaczej. Za dużo dziś wszystkiego. Musze iść spać. Nie wiem czy dam radę jutro jechać z Agatą do tej szkoły, ani czy dam radę wyjść z Marco. Może gdybym z nim wyszła to bym ochłonęła? Zobaczymy jak to będzie jutro. Ciesze się, że już wszystko wiem. teraz mi jest głupio, że tak traktowałam Kubę, musiało go to strasznie boleć. Mogłam odrazu mu dać wyjaśnić, ale ja wolałam go odtrącać i pokazywać jak mnie zranił. Oj głupia ja. Z jednej strony to najszczęśliwszy dzień mojego życia, bo "odzyskałam" brata, ale z drugiej to tak jakby stracić moich przyszywanych rodziców. Tyle lat mnie okłamywali. Nie rozumiem ich postępowania. W tej chwili czuję do nich nienawiść. Wychowali mnie, dali mi miłość. Nie wiem co o tym sądzić. Musze nad tym pomyśleć, nabrać dystansu i jakoś przeanalizować ich zachowanie i postępowanie. Ale to nie dziś. Dziś już idę spać.


Mamy 14 :D
Rodzeństwo się pogodziło. Spodziewaliście się, że tak będzie? Już tylko kilka rozdziałów i historia będzie zakończona :D
No to do następnego :)

piątek, 6 listopada 2015

Rozdział 13

Poniedziałek. Wczoraj przez cały czas spałam. Wiem, że Agata wróciła wieczorem, ale do mnie nie zaglądnęła, pewnie nadal jest zła. Rozumiem ją. Ja też nie zeszłam na dół, po prostu bałam się. Wiem tchórz ze mnie. Dziś szkoła. Wymyłam się po cichu z domu. Nie chciałam spotkać nikogo. Po powrocie pogadam z Agatą. Anki dziś w szkole nie było. Gadałam dziś z wychowawczynią. poinformowała mnie, że Anka i jej paczka to nie jest dobre towarzystwo, że wie, że się zakumulowałyśmy, ale lepiej będzie jak zerwę to przyjaźń, bo nic z tego dobrego nie wyniknie. Nie wiem co mam o tym sądzić. Fakt to przez pomysły mojej koleżanki wpadłam w kłopoty, choć w sumie mam swój rozum. Musze nad tym pomyśleć. Idąc ze szkoły do domu, zauważyłam na parkingu samochód Marco, wszystko się we mnie zagotowało. Weszłam do domu. W salonie siedział Kuba z Marco. No kurde ten wczoraj go wydał a on sobie z nim siedzi jak gdyby nigdy nic? Zrozum tu facetów.
- Cześć Kuba - specjalnie wymówiłam jego imię, chciałam zrobić na złość Reusowi.
- O cześć - widać było, że jest trochę zdziwiony.
- Nie ma Agaty?
- Wyszła, ale za godzinkę powinna wrócić, a co?
- Nie nic muszę z nią pogadać. nadal jest zła? - zapytałam mojego brata. Musiałam wiedzieć jak przygotować się do tej rozmowy.
- Już trochę ochłonęła. Jest lepiej niż wczoraj - uśmiechnął się.
- Okej to ja spadam do siebie - oznajmiłam i poszłam do pokoju. Kiedy byłam już u siebie usłyszałam pukanie do drzwi
- Proszę - odpowiedziałam, a do mojego pokoju wszedł Marco - Co chcesz? - zapytałam niezbyt uprzejmie.
- Pogadać.
- Wybacz, ale chyba nie mamy o czym.
- No chyba mamy - zrobił groźną minę - obiecałaś mi coś.
- I co za karę, że nie dotrzymałam obietnicy musiałeś polecieć poskarżyć się Agacie? Zachowałeś się jak kretyn. Wydałeś mnie i Kubę. Przez ciebie Agata się do mnie nie odzywa.
- O nie nie. Nie prze zemnie tylko. Sama jesteś sobie winna. Kuba nie ma mi tego za złe. Uratowałem cię, a ty jesteś zła? Zachowujesz się jak dziecko.
- A co może mam ci dziękować? Wcale cię nie prosiłam o ratowanie. Pieprzony rycerz na białym koniu się znalazł - podniosłam głos a ten kretyn zaczął się śmiać - i z czego się cieszysz palancie?
- Bo przegrałaś zakład. Pamiętasz? - o cholera, zapomniałam o tym idiotycznym zakładzie.
- Ooo zapomnij! Nie mam ochoty nigdzie z tobą wychodzić. Jakbyś nie zauważył jestem na ciebie zła.
- Ewelina błagam przestać udawać - zrobił się nagle poważny.
- Przestać udawać? O co ci chodzi? - zapytałam, bo nie miałam pojęcia o co mu chodzi.
- Przestań udawać, że cię nie obchodzę. Widzę, że ci się podobam, ale ty starasz się nie dopuszczać tej myśli do siebie. Walczysz sama ze sobą.
- Jesteś zbyt pewny siebie. Wmówiłeś sobie coś chłopaczku. To nie ta bajka. A teraz proszę cię wyjdź.
- Zastanów się nad tym - powiedział i wyszedł. Kurde! Debil, kretyn. I jeszcze ma rację. Podoba mi się. Tak walczę sama ze sobą. Nie dopuszczam do siebie tej myśli. Ale czemu? Przecież ostatnio było z nim fajnie. Gadaliśmy, śmialiśmy się. Wyszłam z pokoju. Reus był już przy swoim aucie. Szybko wyszłam na dwór.
- I co zmieniłaś zdanie? - zapytał z uśmiechem
- Niekoniecznie. Ale przegrałam zakład. Mam swój honor. Założyłam się i przegrałam, teraz muszę odcierpieć.
- Odcierpieć tak? - zaśmiał się, a moje serce zaczęło bić szybciej. - Dobra. Jutro zabieram cię na odbębnienie twojej kary - powiedział z chytrym uśmiechem, wsiadł do auta i odjechał. Czy on musi być taki przystojny. Kiedy weszłam do domu, zobaczyłam, że Agata wróciła więc poszłam do niej.
- Agata? - zaczęłam niepewnie.
- Tak? - odpowiedziała, bez złości ot tak po prostu normalnie.
- Przepraszam. naprawdę przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Zachowałam się. sama nie wiem jak. To było głupie. Oszukałam cię. Już nie będę tak robić tylko proszę nie bądź na mnie zła - powiedziałam szybko.
- Ewelina, masz rację to było głupie i cieszę się że to rozumiesz. Byłam wściekła. Myślałam że was zabiję. Ale przemyślałam wszystko. Nie jestem już zła, ale nie rób tak więcej okej? - uśmiechnęła się
- Agata obiecuję - powiedziałam i przytuliłam ją. Sama nie wiem kiedy ale łzy popłynęły mi po policzku. Poczułam ulgę.
- Ej nie płacz. Nie rób tak więcej. I jeszcze mam do ciebie sprawę.
- Słucham  - powiedziała ocierając policzki.
- Chodzi mi o twoją koleżankę. Rozumiem, że ją lubisz, że pierwsza się do ciebie odezwała i że jest polką, ale dowiedziałam się o niej paru ciekawych rzeczy. Nie chcę żebyś się zadawała z nią i jej paczką. Nic chcę, żebyś pomyślała, że chcę dobierać ci znajomych.
- Rozumiem. w sumie nie jesteś pierwszą osobą która mi to mówi. Masz chyba rację. Ona nie jest taką osobą na jaką wygląda. Pozory mylą.
- Tak będzie lepiej - uśmiechnęła się.
- Wiem - odpowiedziałam. - mam jeszcze jedną prośbę. Nie chcę chodzić z nią do klasy. Mogłabym się przepisać?
- Jasne. A jeśli będziesz chciała możesz zmienić szkolę. Jest tu jeszcze kilka innych fajnych.
- Chyba tak zrobię. Agata jeszcze raz przepraszam.
- Okej, zapomnijmy o tym.
- Dobra, pójdę zobaczyć na oferty innych szkół - odpowiedziałam i poszłam do pokoju. Zrobiłam tak jak powiedziała. Zaczęłam przeglądać oferty szkół w Dortmundzie. Spodobała mi się jedna, która była niedaleko nas. Podczas kolacji powiedziałam o niej Agacie. Jej tez przypadła do gustu. Jutro pójdziemy do niej razem popytać co i jak. Pomogłam sprzątać po kolacji. Poszłam z Oliwką do pokoju, żeby jej poczytać na dobranoc, bo mnie o to prosiła.
- Ciociu, a czemu nie rozmawiasz z tatusiem? - zapytała kiedy leżała w łóżeczku. Zatkało mnie nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Przecież z nim rozmawiam - jeśli "cześć" "dobra" "okej" można nazwać rozmowa.
- Wy nie rozmawiacie, tylko się kłócicie. Nie lubisz taty? To twój brat prawda?
- Tak.
- Czasem tez jestem zła na Lenkę, ale kocham ją. Ona jest jeszcze malutka. Ale kiedy będzie duża nadal będę ją kochać i nie będę chciała żebyśmy się kłóciły.
- To dobrze kochanie. Po prostu z tatusiem mamy swoje problemy. A teraz śpij - pocałowałam ją w czoło i wyszłam. Zaskoczyła mnie. Taka mała, a taka inteligentna. No, ale miała rację. Może faktycznie czas zakończyć tą dziecinadę i poważnie porozmawiać z Kubą. Jutro najprawdopodobniej zmienię szkołę, pójdę na randkę z Marco to czemu nie miałabym się pogodzić z bratem? Tak myślę, że to dobry moment.
Z ułożonym planem na jutrzejszy dzień położyłam się spać.
Zobaczyłam ich. Zobaczyłam uśmiechniętych szczęśliwych, a za chwilę ich zmasakrowane ciała. Leżeli tam, a ja nie mogłam nic zrobić. Zaczęłam płakać i wrzeszczeć. Wujek i ciocia leżeli martwi. Ten widok był okropny. Zostałam sama. Nadal krzyczałam.
- Ewelina, Ewelina obudź się - usłyszałam gdzieś w oddali. Otworzyłam oczy. Byłam w swoim pokoju. Obok mnie siedział Kuba, miał przerażoną minę - co się stało? - zapytał z troską.
- Zły sen - powiedziałam roztrzęsiona - przepraszam, że cię obudziłam - wydukałam.
- Nie obudziłaś. Byłem u dziewczynek i cię usłyszałem. Już dobrze, to tylko koszmar. To ja pójde już.
- Nie! Kuba proszę cię zostań - powiedziałam błagalnie i ku zaskoczeniu nas obojga przytuliłam go.
- Dobrze zostanę. Opowiesz mi co ci się śniło?
- Oni. Leżeli martwi. Widziałam ich ciała. To było straszne - powiedziałam nadal w niego wtulona.
- Ciii jesteś bezpieczna - głaskał mnie po głowie.
- Kuba?
- Tak?
- Chcę z tobą porozmawiać. Jestem na to gotowa - powiedziałam pewnym głosem.
- Teraz? To chyba nie najlepsza pora.
- Próbujesz ze mną porozmawiać odkąd przyjechałam. Teraz masz szanse, skorzystaj z niej. Opowiedz mi wszystko - poprosiłam
- Dobra. opowiem ci. Ale proszę nie przerywaj mi. najpierw wysłuchaj, później możesz zadawać pytania, zgoda?
- Zgoda.


I mamy 13! No to zbliżamy się ku końcowi :) Czy rodzeństwo się w końcu pogodzi? Zobaczymy :)





wtorek, 13 października 2015

Rozdział 12

Tydzień zleciał bardzo szybko. W szkole nudy. W domu nadal unikałam Kuby, za to zaczęłam dogadywać się z Marco. Już mnie tak nie denerwuje, jest z niego całkiem spoko facet. Zdałam sobie sprawę z tego, że wkurzał mnie tak bardzo tylko dlatego, że jest kumplem mojego brata. Wiem jestem głupia i uprzedzona. Nadal trzymam go na dystans, ale już nie tak bardzo. Tydzień leciał bardzo szybko. W sobotę jest mecz Borussii, co bardzo mi pomoże w wymknięciu się na imprezę. Już mam plan. Powiem Agacie, że nie mogę na niego iść, a ona pójdzie, nikt mnie nie będzie pilnować, więc spokojnie pójdę na imprezę. Jeśli Borussia wygra to będą chcieli to uczcić i nawet nie zorientują się, że mnie nie było w domu. Idealny plan prawda?
Nadeszła sobota. Wstałam dosyć późno, więc szybko zrobił się wieczór.
- Na pewno nie idziesz na mecz? - zapytała ponownie Agata.
- Na pewno. Mam masę nauki, a po za tym nie czuję się najlepiej - skłamałam.
- To może zostanę w domu?
- Co? Nie naprawdę nie musisz, dam sobie radę. Chwila ciszy pomoże mi w nauce - zapewniłam ją.
- Dobra, skoro tak uważasz - uśmiechnęła się ciepło - postaramy się wrócić szybko.
- Nie musicie. Wiesz jeśli Borussia wygra, grzechem będzie tego nie uczcić - powiedziałam.
- Tak masz rację - zaczęła się śmiać.
Po naszej rozmowie Agata zaczęła przygotowywać się na mecz. Dziewczynki zawiozła do niani. Kuby już prawie od południa nie było w domu. Jak tylko Agata zamknęła za sobą drzwi szybko ruszyłam do swojego pokoju, by się wyszykować. Zajęło mi to ponad godzinę. Sprawdziłam godzinę, jeszcze raz przeglądnęłam się w lusterku i ruszyłam do domu Anki.
- No hej piękna - przywitała mnie zapraszając do środka.
- Siemka - odpowiedziałam wchodząc.
- To co gotowa?
- Jasne możemy iść - oznajmiłam i tak zrobiłyśmy.
Udałyśmy się do tego samego klubu co ostatnio. Uważałam, żeby nie przeholować z alkoholem, ale szło mi marnie. Znów tańczyłam z jakimiś kolesiami, którzy mnie obmacywali, ale nie przeszkadzało mi to, ponieważ mój umysł był zaćmiony alkoholem. Czułam się rześka i wolna. Nawet nie spostrzegłam, że Anki nie ma obok mnie, ale nie przejmowałam się tym. Po jakimś czasie w klubie zrobiło się małe zbiegowisko. Nie czaiłam o co chodzi, więc poszłam za tłumem. To co się okazało... Okazało się, że piłkarze Borussii przyszli właśnie do tego klubu świętować swoje zwycięstwo nad drużyną z którą się nienawidzą. Poczułam, że trzeźwieje. Zaczęłam myśleć co robić? Z tylu dyskotek w mieście musieli wybrać akurat tą! Modliłam się, żeby nie było tu Kuby, ale jakże się myliłam. Mój braciszek był tam takim jakby wodzirejem. Nawet nie pomyślałabym, że jest taki rozrywkowy. Nie było z nim Agaty, więc musiała pojechać do domu. Kurwa! Nawet nie wiem od kiedy oni tu są, chodź sądząc po niektórych już jakiś czas się bawią. Zaczęłam iść do wyjścia, ale ktoś mnie złapał za rękę i chciał ze mną tańczyć. Obróciłam się. Nie, gorzej być nie mogło. Kuba. Pijany Kuba Błaszczykowski.
- Ewelina? - był pijany, więc myślenie nie przychodziło mu z łatwością, toteż zrobił taka minę jakby jego mózg pracował na najwyższych obrotach - co ty.. co ty tu robisz? - jąkał się.
- Bawię się - odparłam.
- Jesteś pijana? - znów ta mina.
- Biorę przykład z braciszka - powiedziałam i chciałam odejść, ale akurat w tej chwili zakręciło mi się w głowie i na domiar złego pojawił się przy nas Marco. Był zły. Nawet bardzo.
- Ja pierdolę, brawo, brawo dla was! - kręcił z niedowierzaniem głową - Co wy kurwa robicie! Jesteście najebani w trzy dupy! Ewelina zawiodłaś mnie! Obiecałaś mi coś.
- Marco wyluzuj! Wygraliśmy mecz - Kuba był już chyba tak pijany, że nie rozumiał powagi sytuacji, podszedł do Reusa i go przytulił, ale ten go odepchnął i gdzieś poszedł - nie przejmuj się nim, sztywniak z niego. To co zatańczysz ze mną? - ja do najtrzeźwiejszych nie należałam, więc zgodziłam się.
Tańczyliśmy tak sobie i znów podszedł do nas Reus, ale tym razem nie sam była z nim Agata.
- Tu są - wskazał na nas.
- Nie wierzę - powiedziała z rezygnacją Agata. - zabije ale nie tu. Marco dziękuję że zadzwoniłeś. Pomożesz mi ich jakoś przetransportować do samochodu?
- Jasne - odpowiedział. Jaki z niego debil. Jednego dnia mnie kryje, że niby spałam u niego a co na następny raz leci do Agaty, żeby na mnie poskarżyć. Hipokryta z niego.
Drogi do domu nie pamiętam za bardzo. Na początku Kuba się rzucał, że nie chce wracać, w samochodzie śpiewał, a później zasnęłam.
Rano obudziłam się z bólem głowy. Dopiero po kilku minutach doszło do mnie co się wczoraj stało. Pijany Kuba, taniec z nim, złość Marco, przyjazd Agaty. Spojrzałam na zegarek. Było grubo po 13.Oj, ale narobiłam bigosu. Jak ja teraz zejdę na dół? Było mi wstyd. Ale muszę tam iść muszę wytłumaczyć to Agacie. Po co ten Reus się wczoraj wtrącił? To wszystko jego wina. Wyszłam z pokoju i pełna strachu zaczęłam schodzić po schodach. Weszłam do kuchni, gdzie siedziała Agata. Była zła, nawet bardzo. Zaraz za mną przyszedł Kuba, był w podobnym stanie do mnie.
- O widzę, że nasi imprezowicze nareszcie wstali - głos miała spokojny, niepokojąco spokojny - zawiodłam się na was. Ewelina okłamałaś mnie. Po meczu wracam do domu, zmartwiona, że cię zostawiłam samą, szukam cię i szukam ciebie nie ma! Wiesz jak się przestraszyłam? A tu okazuje się, że nasza dama się bawi w najlepsze! I to z kim? Z kochanym braciszkiem. Obydwoje pijani. Gdybyście się wczoraj widzieli. Co wam odbiło? Kuba przecież... Nawet bym nie pomyślała, że jesteś tak głupi i nieodpowiedzialny. Zamiast nie wiem, widząc swoją w siostrę w takim stanie ochrzanić ją, przywieść do domu to ty z nią się bawiłeś! Brawo na prawdę brawo - przerwała swój monolog złożyła ręce. - Ewelina co ci odbiło?
- Wzięłam przykład z braciszka - rzuciłam, ale zaraz tego pożałowałam.
- Ręce opadają. Jesteś prawie pełnoletnia! Jak ci teraz mogę zaufać. A ty Kuba? Profesjonalny piłkarz, tak pijany, że trzeba go było wyprowadzać z klubu. Odpowiedzialny mąż i ojciec, pożal się Boże - spojrzałam na Kubę, a on na mnie i sama nie wiem czemu, razem wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem. Śmialiśmy się tak przez dłuższą chwile,a kiedy przestaliśmy złość Agaty była prawie namacalna.
- Wicie co mam was dość! Jesteście siebie warci! Tak wam zabawnie? To fajnie. Ja wychodzę! Kiedy wrócę cały dom ma lśnić, zrozumiano? Bo jak nie to... - nie dokończyła tylko wyszła trzaskając drzwiami.
- Wiesz, że teraz ja powinienem cię ochrzanić? - powiedział Kuba - ale nie mam teraz do tego głowy. Chyba rozumiesz - uśmiechnął się.
- Sam nie jesteś lepszy. Głowa mi zaraz eksploduje, a ona każe nam sprzątać - powiedziałam zrezygnowana. Kuba parsknął śmiechem - No co?
-Eh musisz się jeszcze dużo nauczyć - powiedział z rozbawieniem i wziął telefon do ręki - z tej strony Jakub Błaszczykowski, chciałbym, żeby pani dziś przyszła posprzątać- powiedział po czym chwile milczał.- Dobrze dziękuję. - Tak to się robi. wstał podszedł do lodówki i nalał nam wody.
- Mamy przerąbane no nie? - zapytałam.
- Przejdzie jej - powiedział spokojnie.
- Zabije Marco!
- Bo? - no tak Kuba był tak pijany, że nic nie pamiętał, ale ja jako dobra siostra wytłumaczyłam mu o co chodzi. - Masz we mnie wspólnika - powiedział wysłuchawszy mnie.
- Dobra nie wiem jak ty ale ja idę spać.Dzięki za załatwienie tej sprzątaczki - i poszłam do siebie. Dotarło do mnie, że po raz pierwszy coś nas z Kubą zjednoczyło. Dobra może to głupia sytuacja, ale jednak i potrafiliśmy razem rozmawiać. A Reus nawet niech mi się na oczy nie pokazuje.


Jestem! I przynoszę oto taki rozdział. Jeszcze 3 albo 4 rozdziały i THE END!
Co tam u Was? Ja jestem BARDZO szczęśliwa z awansu na EURO!!! Brawo dla biało-czerwonych :)


sobota, 19 września 2015

Rozdział 11

Kiedy wstałam było już południe. Myślałam cały czas dlaczego Marco mnie nie wydał. Kiedy zeszłam na dół okazało się że Kuba wrócił z treningu.  Zjadłam obiad nie oddzywając się do niego. Jakoś nie mogłam na niego patrzeć, było mi wsyd za wczoraj. Wieczorkiem postanowiłam iść do Marco.
- Agata wychodzę!- krzyknęłam schodząc po schodach.
- Kiedy wrócisz? - wyjrzała z kuchni.
- Nie wiem. Postaram się wrócić szybko - powiedziałam i wyszłam. Szłam sobie spacerkiem do domu blondyna. Kiedy stała przed drzwiami zawachałam się, ale zapukałam.
- O Boże Ewelina? - stanął jak wryty.
- Tak to ja - wzruszyłam ramionami - mogę wejść?
- Tak jasne wchodź - powiedział nadal oszołomiony i wpuścił mnie do środka. Weszłam do jego pięknego domu.
- Ładny dom - zaczęłam.
- Dzięki - powiedział.
- Marco przyszłam po to żeby ci podziękować. Uratowałeś mnie wczoraj i nie wydałeś mnie. Mogę wiedzieć czemu? - zapytałam.
- Sam nie wiem - odparł siadając obok mnie - nie chciałem żebyś miała kłopotów.
- Ty nie chiałeś żebym miała kłopoty? - byłam bardzo zdziwiona.
- Tak. Wiesz jak wczoraj wyglądałaś? Ledwo stałaś na nogach. A kiedy zemdlałaś. Ewelina przecież ktoś mógł cię uprowadzić.
- Nie byłam sama - powiedziałam oburzona.
- Właśnie widziałem jak twoi znajomi się tobą interesują. Wyniosłej cię z klubu a oni nie zareagowali! Co by było gdyby to był jakiś zboczeniec! - mówił coraz głośniej, chyba się wkurzył.
- Nie pprosiłam cię o pomoc! - również podniosłam głos
- Dobra nie kłóćmy się - powiedział pojednawczo.
- Z tobą inaczej się chyba nie da inaczej rozmawiać.
- Lubisz grę w wyzwania? - zmienił temat, czym zbił mnie z tropu.
- Może - odparłam niepewnie.
- To mam dla ciebie takie wyzwanie. Postarajmy się rozmawiać normalnie a nie ciągle kłócić okej?
- A co jeśli na przykład bym przegrała?
- Hmmm - zamyślił się - jak przegrasz umówisz się ze mną
- A jak ty przegrasz to się odemnie odczepisz - nie byłam mu dłużna.
-Postaram się nie przegrać - uśmiechnął się. - A może zaczniemy wszystko od nową?
- Czemu nie - zgodziłam się.
- No to nazywam się Marco Reus jestem piłkarzem grającym w Borussii Dortmund - wyciągnął do mnie rękę.
- Ja jestem Ewelina Błaszczykowska jestem siostrą Kuby, który też gra w Borussii.
- Miło mi - powiedział z tym swoim słodkim uśmiechem.
- Mi również. Naprawdę dziękuję. Gdyby Kuba mnie taką zobaczył to by mnie zabił.
- Było by szkoda - odparł z uśmiechem - zmeniłaś o mnie zdanie?
- Może. W sumie to chyba nie jesteś tai zły.
- Ewelina obiecaj mi coś.
- Tak?
- Nie imprezuj tak. To do niczego nie prowadzi, a może zepsuć ci życie.
- Dzięki za radę i uratowanie tyłka. Dobra będę się zbierać, bo dziś naprawdę u ciebie zasnę - powiedziałam i udałam się do wyjścia.
- No to narazie - odprowadził mnie do wyjścia.
- Narazie. I jeszcze raz dziękuję.
Po drodze myślałam o tym, że ten Reus wcale nie jest takim debilem. Można z nim pogadać. Może nawet da się z nim zakuplować.
- Jestem - zakumonikowałam wchodząc do domu.
- To dobrze. Można wiedzieć gdzie byłaś? - Zapytała Agata.
- U Marco. Myślałam z nim porozmawiać - odpowiedziałam i zauważyłam zdziwienie u Agaty.
- Widzę, że się polubiliście. Marco to naprawdę świetny facet.
- Jakoś się dogadujemy. Masz rację nie jest najgorszy.
- Czyżby coś było na rzeczy?
- Co? Nie no co ty - odparłam - dobra idę na górę jutro szkoła.
- Dobra to dobranoc.
Poszłam jeszcze do dziewczynek, gdzie zastałam Kubę.
- Przyszłam tylko powiedzieć dobranoc - powiedziałam - no więc dobranoc - i poszłam.
Kurde muszę przestać unikać mojego brata bo mi to przeszkadza. Zastanowiłam się nad tym co powiedział mi Marco. Jak to nikt nie reagował jak mnie wynosił? Gdzie była Anka i reszta? Muszę z nią porozmawiać. Kurde ten Marco nie mogłam go wyrzucić z moich myśli. O czym kolwiek zaczęłam myśleć łapałam się na tym, że i tak moje myśli wędrowały ku blondynowi. Muszę się ogarnąć. Nie, nie przecież ją się nie mogłam w nim zakochać. Przecież to niemożliwe prawda?
Rano, gdy zadzwonił budzik zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki, by się przygotować. Wchodząc do kuchni zobaczyła Marco.
- Cześć - przywitał się.
- Hej. Co ty tu robisz?
- Spokojnie przyjechałem tylko po Kubę - odparł. Już się bałam że znowu pojedzie ze mną do szkoły.
- Aha. - odparłam i zaczęłam jeść płatki - możesz tak nie patrzeć jak jem?
- Dlaczego?
- Bo mnie to stresuje.
- Okej nie będę - i odwrócił głowę w drugą stronę.
Drogę do szkoły przebyła szybko. Na pierwszej lekcji byka matematyka. Anki na niej nie było. Przyszła dopiero na drugą lekcje.
- O proszę kogo ją widzę - przywitała mnie - impreza chyba była udana no nie?
- Powiedzmy. Dużo z niej nie pamietam, wiem tyle że kiedy zemdlałam nikt z was się mną nie zainteresował i jak mnie wznoszono nikt nie zareagował - powiedziałam z żalem.
- Nie no proszę cię. Widzieliśmy że dobrze się bawisz. A ten koleś co cię wyniósł to twój kumpel który cię odwiózł do szkoły. Myslisz, że gdyby to był obcy facet to byśmy nie interweniowali? - Zapytała z wyrzutem.
- Nie wiem. Okej pewnie macie racje - skapitulowałam.
- To co w sobotę powtórka?
- Dobra - odpowiedziałam mając za nic radę Reusa.


Kolejny. Krótki i nudny. Za niedługo kończę. Buziaki

wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział 10

Kolejny dzień w Dortmundzie, kolejny dzień szkoły. Jakoś jeszcze nie potrafię się odnaleźć w tym miejscu. Wstałam rano i poszłam do łazienki się odświeżyć. Mając w pamięci wczorajszy poranek wzięłam ubrania, by się ubrać w łazience. Kto wie co temu debilowi strzeli do głowy. Kiedy wyszłam na szczęście nikogo nie było. Zeszłam na dół zjeść śniadanie. W kuchni była już Agata
- Cześć - przywitała mnie. - Gotowa na kolejny dzień w szkole?
- Hej, chyba tak - odpowiedziałam z uśmiechem.
- To dobrze. Trafisz sama czy cię odwieść?
- Dam sobie radę sama - odpowiedziałam jej, zjadłam śniadanie i ruszyłam do szkoły. Droga była prosta i dosyć szybko trafiłam do szkoły. Pierwszy było wychowanie fizyczne. Graliśmy w siatkówkę.Mogłam pokazać co potrafię. Po lekcji zawołał mnie nauczyciel i poinformował mnie, gdzie mogę znaleźć klub siatkarski. Byłam mu za to wdzięczna.
- Ewelina! - usłyszałam Ankę.
- O hej. Jak tam?
- Spoko. Idziesz z nami dziś na imprezę?
- Tak w środku tygodnia? - zapytałam ze zdziwieniem.
- A co to przeszkadza? - również była zdziwiona.
- Chętnie - odpowiedziałam zadziwiając tym samą siebie. W Polsce nie chodziłam na imprezy, wolałam grać w siatkę to zabierało mi mnóstwo czasu. Jakoś nigdy nie chodziłam do klubów. Byłam spokojną nastolatką. Będę musiała jakoś wyrwać się z domu. Doskonale wiem że mój braciszek by mi zabronił.
- No to o 19 bądź u mnie, ok?
- Jasne, spoko będę.
- Dobra ja spadam, powiedzieć reszcie, widzimy się na lekcji - powiedziała i już jej nie było.
- Źle robisz że się z nią zadajesz - usłyszałam jedną z dziewczyn które stały niedaleko nas.
- Co? - zapytałam.
- Chodzi mi o Ankę, ona nie jest taka na jaką wygląda - powiedziała druga.
- A wy skąd możecie to wiedzieć? - zapytałam z oburzeniem.
- Kumplowałyśmy się z nią. Ona ma w głowie tylko imprezy.
- Odczepcie się okej? Nie wasza sprawa z kim się zadaje - odpowiedziałam wkurzona i odeszłam.
Reszta lekcji minęła szybko. Moje myśli pochłaniała impreza, oraz to jak wymknę się z domu.
- Anka jest sprawa - zagadnęłam moja koleżankę.
- No jaka? - zapytała.
- Chodzi o to że mój brat na bank mnie nie puści na imprezę, więc powiem mu że idę do ciebie, wezmę ciuchy przebiorę się u ciebie i pójdziemy.
- No spoko może być. No to do wieczora - pożegnała mnie i każda poszła w swoja stronę.
Kiedy wróciłam do domu był w nim Kuba, Łukasz i na moje nieszczęście Marco.
- Cześć - powiedziałam tylko i poszłam na górę
- Nie jesz? - usłyszałam Kubę kiedy byłam na schodach.
- Zaraz zejdę - powiedziałam, rzeczywiście byłam głodna, ale nie chciałam jeść kiedy oni tam są  Jednak mój żołądek domagał się jedzenia więc musiałam zejść.
- Nie ma Agaty? - zapytałam brata. ktoś mógłby pomyśleć, że jesteśmy normalną rodziną, ale tak nie było
- Zaraz wróci - odpowiedział. Nałożyłam sobie obiad. Cały czas czułam na sobie wzrok Marco. Krępowało mnie to bardzo. Zjadłam szybko pozmywałam i poszłam do siebie. Wybrałam ubrania na wieczór i spakowałam do torby. Odpaliłam laptopa i weszłam na stronę sportową. Dziewczyny przygotowywały się do nowego sezonu. Ostatnio wygrały sparing. Kurde chciałabym z nimi tam być. Kiedy wszystko zobaczyłam zeszłam na dół.
- Cześć Agata, mam sprawę - zaczęłam niepewnie.
- O co chodzi? - zapytała i usiadła, gestem pokazała bym zrobiła to samo.
- Bo wiesz chciałabym się zaaklimatyzować tu i zostałam dziś zaproszenie do koleżanki i czy mogę do niej iść?
- Oczywiście. Przecież nie mogę zabronić ci kontaktu z rówieśnikami. Podwieźć cię czy sama trafisz?
- Nie to niedaleko, nie będę cię fatygować - powiedziałam. Miałam wyrzuty sumienia że kłamie ale trudno.
- No dobra. To miłej zabawy - powiedziała z uśmiechem. Pobiegłam na górę. Zbliżała się siedemnasta, więc ruszyłam do domu Anki.
- Siema - przywitała mnie. mamy półtorej godziny żeby się odpicować - powiedziała i zabrał mnie do swojego pokoju. Zrobiła mi makijaż, fryzurę i ubrałyśmy się. Przed dziewiętnastą byłyśmy gotowe.
- No okej to ruszamy - oznajmiła. Droga nie zajęła nam dużo czasu. Kiedy weszłyśmy ogłuszyła mnie muzyka. Anka zaprowadziła mnie do baru. Wypiłyśmy drinka. Nigdy nie piłam, więc ten jeden drink sprawił że poczułam się tak lekko i zrobiło mi się wesoło. Poszłyśmy na parkiet. Zaczęłyśmy tańczyć. Później Anka przyniosła kolejnego drinka. Zaczęłam ruszać się bardziej seksownie. Podchodzili do nas różni kolesie i tańczyli z nami. Po piątym drinku nie wiedziałam co robię. Poczułam że ktoś mnie obejmuje i zaczyna ze mną tańczyć.
- Marco? - wybełkotałam odwracają się.
- Ewelina? - zapytał zaskoczony - Kurwa, jak ty wyglądasz? Co ty tu robisz?
- Tańczę - odpowiedziałam śmiejąc się - a wyglądam normalnie.
- Kuba wie że tu jesteś?
- A co cię to obchodzi - zapytałam.
- Jesteś całkiem pijana. Dziewczyno co ty robisz - poczułam że robi mi się słabo - Ewelina! - krzyknął Marco - Kurwa mać- tyle pamiętam.
Kiedy się obudziłam czułam że głowa mi pęka, drażniło mnie słońce za oknem i w dodatku nie byłam w swoim łóżku. Kurde gdzie jestem? Kuba mnie zabije. Gdzie ja jestem? Ubrałam się. Nikogo tu nie było. Wyszłam i poszłam do domu. Byłam skacowana. Pamiętam tylko Marco jak krzyczał. Szłam do domu ze strachem. Przecież Agata z Kubą się o mnie martwili. Jeszcze obudziłam się w jakimś domu. Mam nadzieję, że do niczego tam nie doszło. Mogłam tyle nie pić. Jeszcze opuściłam szkołę. Super jestem zajebista. Jeszcze ta głowa. Zaraz mi coś tam wybuchnie.
- Cześć Ewelina - usłyszałam Agatę. No to się zaraz zacznie.
- Cześć. Agata przepraszam - zaczęłam.
- Ale nie ma za co. Marco mi wszystko powiedział - zajebiście pomyślałam
- Wszystko ?
- No tak. Napisał nam wczoraj żebyśmy się nie martwili, że spotkaliście się w parku i poszłaś do niego a podczas oglądania filmu zasnęłaś i nie chciał cię budzić więc zostałaś u niego na noc - o ja piernicze. Stałam jak wryta patrząc na Agatę. Musiałam wglądać komicznie.
- Marco tak napisał ? - zapytałam bo nie do końca do mnie docierało.
- No tak. A teraz są na treningu więc nie mógł cię przywieść. jesteś głodna?
- Nie dziękuję - odpowiedziałam nadal będąc w szoku i poszłam na górę. Nie wierzę Reus ten sam dupek uratował mi dupę. Ale czemu? Czyli to w jego domu się obudziłam. Muszę z nim pogadać i mu podziękować. A może on nie jest taki za jakiego go uważałam? Mam nadzieję że nic nie robiliśmy. W sumie obudziłam się w bieliźnie. Nie, nie odrzucałam tą myśl. Przecież nie mógłby. Pogadam z nim i wszystkiego się dowiem. Tak czy siak uratował mi dupe.


Witam. Przepraszam za nieobecność ale wakacje, nie było mnie w domu. Zaczynam zbliżać się do końca tej historii. Rozdział miał wyglądać trochę inaczej ale zawsze tak jest coś zaplanuję, a później nie potrafię tego tak napisać jak bym chciała. Zresztą pozostawiam go Wam do oceny :)
Pozdrawiam

niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 9

Poniedziałek, najgorszy dzień w dziejach ludzkości. Chyba nikt go nie lubi. Nie należę do wyjątku. Dziś mój wielki dzień w szkole. Jak się cieszę. Wstałam i udałam się do łazienki. Nie lubię chodzić do szkoły a tu na dodatek będą uczyć po niemiecku! Szczyt wszystkiego. Umyłam się, uczesałam, umyłam zęby. Zapomniałam zabrać ubrań z pokoju, więc ubrana tylko w za duży podkoszulek poszłam do pokoju.
- Aaa! - Krzyknęłam bo ktoś był w moim pokoju.
- No cześć - powiedział Marco i zlustrował mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Co ty tu do cholery robisz?! - wydzierałam się.
- Leżę sobie na twoim łóżku, a co nie widać? - zapytał głupkowato.
- Jesteś bezczelny wiesz! Włazisz bez pukania do mojego pokoju...
- Ej, pukałem ale nikt nie odpowiadał więc wszedłem - przerwał mi.
- Jeśli ktoś nie odpowiada to znaczy że nie chcę żeby ktoś wchodził.
- A jeśli by ci się coś stało, wolałem się upewnić.
- Wynoś się stąd! - Krzyczałam.
- Masz wygodne łóżko - powiedział tak jakby nie słyszał moich wcześniejszych słów. Zignorowałam go. Wzięłam spodnie i bluzę i poszłam do łazienki. Nie znoszę go. Ubrałam się i trochę uspokoiłam. Kiedy wróciłam do pokoju on nadal tu był.
- Jak wszedłeś do domu? - Zapytałam już spokojniej.
- Agata mnie wpuściła.
- I co pozwoliła ci iść do mnie?
- Mam cię odwieść do szkoły - powiedział z bananem na twarzy.
- Co?? Nie ma mowy! Nigdy w życiu. Agata mnie odwiezie - jeszcze tego brakowało.
- Agaty nie ma. Gdzieś pojechała i mnie poprosiła - szczerzył się dalej.
- Taa jasne uważaj bo ci uwierzę - powiedziałam mrużąc oczy.
- Idź na dół to się przekonasz - wstał i otworzył mi drzwi.
- Wolę już iść na nogach - powiedziałam.
- Zgubisz się. Chcesz skończyć tak jak ostatnio? - Naśmiewał się ze mnie.
- Wiesz co gdybym wtedy wiedziała że ty to ty nigdy powtarzam nigdy bym cię nie poprosiła o pomoc - powadziłam ostro.
- Ojej ależ ty nerwowa jesteś - powiedział nadal rozbawiony. - A poza tym wiesz jaką sensację wzbudzisz kiedy sam Marco Reus podwiezie cie do szkoły?
- Nie che sensacji nie zależy mi na tym - odpowiedziałam i wyszła z pokoju. I bez niego będę sensacją. Siostra Jakuba Błaszczykowskiego.
Siedziałam w kuchni a ten namolny gamoń zaraz za mną przyszedł.
- Jedziemy? - niecierpliwił się.
- Mówiłam że idę na nogach.
- A ja mówiłem, że się zgubisz. Dziewczyno ostatnio odeszłaś od domu z 200 metrów i już zbłądziłaś - wymądrzał się.
- Spadaj!
- Wiesz że każda dziewczyna była by zachwycona gdybym chciał ją podwieś?
- Skromny jesteś wiesz? Tylko ja nie jestem każda - powiedziałam i wstałam. - To co jedziemy?
- Jedziemy.
Przez całą drogę nie odzywałam się do niego. Wkurzył mnie na maksa, a wtedy w parku wydawał się taki fajny. Moja teoria na temat piłkarzy się potwierdziła.
- Jesteśmy - poinformował mnie.
- Super dzięki - odpowiedziałam sucho.
- Może jakieś buzi w ramach podziękowania? - poruszał znacząco brwiami.
- Zapomnij. Aha i nie próbuj nawet wychodzić teraz z auta. Wysiądę grzecznie, a ty grzecznie odjedziesz okay?
- Dobra - powiedział.
Na szczęście zrobił tak jak mu powiedziałam. Teraz czas zmierzyć się z szkołą. Weszłam i poszłam do pokoju nauczycielskiego. Otworzyła mi młoda nauczycielka. przedstawiłam się jej i wytłumaczyłam o co chodzi. Trafiłam akurat na moją wychowawczynię. Miałam mieć teraz z nią lekcję, więc kiedy zadzwonił dzwonek poszłam z nią do klasy.
- Oto wasza nowa koleżanka - powiedziała do uczniów kiedy weszłyśmy - poznajcie Ewelinę Bl.. Bla... Blaz..  - wysilała się by wypowiedzieć moje nazwisko.
- Ewelina Błaszczykowska - przedstawiłam się.
- Właśnie. Ewelina Blazykowska - powtórzyła nieudolnie za mną. - Proszę usiądź na wolnym miejscu.
Poszłam na koniec klasy i usiadła w pustej ławce. Była to tak jakby lekcja wychowawcza więc nic się nie działo. Kiedy zadzwonił dzwonek wyszliśmy. Stanęłam na korytarzu pod klasą i podeszła do mnie jakaś dziewczyna.
- Fajnie, że będziesz chodzić ze mną do klasy - powiedziała po polsku - nie będę jedyną Polką. - Uśmiechnęła się i podała mi dłoń. - Anna.
- Ewelina - uścisnęłam jej dłoń. - Długo już tu mieszkasz?
- Od trzech lat.
- Jest tu więcej Polaków? zapytałam.
- Jest kilku ale w innych klasach. Muszę ci powiedzieć, że zanim się tu zjawiłaś już było o tobie głośno. Wiesz siostra znanego piłkarza.
- Zdaje sobie z tego sprawę - wymusiłam uśmiech.
Kiedy tak stałyśmy i rozmawiałyśmy podszedł do nas jakiś chłopak z kolegami.
- No proszę proszę, oto sama siostra Kuby Blazykowskiego - wypowiedziała nieudolnie moje nazwisko - Jestem David.
- Ewelina - powiedziałam.
- Musze ci powiedzieć że nie jesteś podobna do braciszka, jesteś dużo ładniejsza. Może byśmy gdzieś wyskoczyli - wyszczerzył się. To ten typ co myśli że może mieć każdą.
- Wiesz co najpierw naucz się wypowiadać poprawnie moje nazwisko to może coś pomyślimy - powiedziałam i razem z Anką odeszłyśmy.
- Ładnie go spławiłaś - powiedziała śmiejąc się.
- Nie lubię takich typów. Myśli że może mieć każdą, że jest najlepszy i tak dalej - powiedziałam i przed oczami staną mi Marco. Obaj byli tacy sami. Pozostałe lekcje były spoko. Siedziałam z Anką. Poznała mnie z pozostałymi Polakami: Marcinem. Lukasem, Martą, Pauliną. Z tego co wiem jest jeszcze kilku w naszej szkolę, ale nie spotkałyśmy się z nimi. Kiedy wychodziłam ze szkoły zobaczyłam auto Marco i jego stojącego w tłumie fanek. Szłam szybko liczą, że mnie nie zauważy.
- Ewelina! - Krzyknął i mi pomachał.
- Cholera - powiedziałam do siebie.
- Chciałaś mi uciec? - zapytał kiedy już opędził się od fanek i byliśmy już w samochodzie.
- Tak. Po co robiłeś ten cyrk? Nie rozumiesz, że i tak jest mi ciężko? Wszyscy patrzą na mnie przez pryzmat mojego brata a jeszcze ty się wpieprzasz! - powiedziała bardzo zła.
- Przepraszam - powiedział skruszony i zdziwiony moim wybuchem - nie wiedziałem.
- Oo doskonale wiedziałeś. Nie życzę sobie więcej takiego czegoś! Najlepiej nie odwoź mnie ani nie odbieraj. najlepiej w ogóle się do mnie nie odzywaj!
Resztę drogi milczeliśmy. Kiedy byliśmy przy domu wyszłam szybko z auta i trzasnęłam drzwiami. Minęłam Agatę i wparowałam do pokoju.
- Ej, co jest ? - weszła za mną Agata - jak w szkole?
- Nic nie jest. W szkole da się wytrzymać. Chodzę do klasy z Polką. Jest kilka Polaków w naszej szkole.
- To dobrze. A czemu Marco nie przyszedł do domu?
- Nie wiem i nie chce wiedzieć. Mam go gdzieś. Nie chce żeby po mnie przyjeżdżał
- Zrobił ci coś? - zapytała z troską.
- Nic poza tym że mnie irytuje - odpowiedziałam.
- Marco to fajny chłopak tylko czasem lubi się popisywać. Jest przyjacielem Kuby.
- Wiem, ale moim nie będzie.
- Okay. Chodź na obiad - poszłam na dół do kuchni gdzie były już dziewczynki. Przyłączył się do nas Kuba
- Jak tam w szkole? - zapytał niepewnie.
- W porządku - odpowiedziałam zdawkowo.
- Ewelina mówiła, że ma w kasie Polkę i jeszcze kilku innych naszych w szkole - poinformowała go Agata.
- To dobrze.
Pozmywałam po obiedzie i poszłam na górę. Spakowałam się na jutro. Obyłam również rozmowę z Natalią przez telefon i opowiedziałam jej o wydarzeniach z soboty i z dzisiejszego dnia. Nie rozumiała jak Marco Reus może mnie irytować. Dużo rzeczy nie może zrozumieć. Zmęczona poszłam spać.


Jest 9 :D Kto oglądał wczoraj mecz? Polska 4 Gruzja 0. I serio trener myślał, że Peszko lub ktoś inny jest lepszy od Kuby?